Wylądowaliśmy w ciemnej uliczce. Rozejrzałam się. Byliśmy
prawdopodobnie gdzieś w centrum Paryża.
Słyszałam hałas samochodów. Było dość ciemno, gdyż w uliczce jakiej wylądowaliśmy
nie było latarni. Można powiedzieć, że to ślepy zaułek. Byłam lekko mówiąc
otumaniona nagłym spotkaniem śmierciożerców i szybką teleportacją.
- Draco, udało się - uśmiechnęłam. Spojrzałam na niego. Z
mojej twarzy szybko zszedł uśmiech. Jego biała koszula barwiła się na szkarłat.
Zaśmiał się nerwowo. Mimo to zobaczyłam na jego twarzy zaciśnięty uśmiech.
- Ta suka musiała czymś we mnie trafić - trzymał się za
ramię.
- Zaraz udzielę ci pierwszej pomocy - zaczęłam grzebać w
mojej niesamowitej torebce ze wszystkim. W nerwach nie mogłam nic znaleźć.
- Nic mi nie jest - wykrzywił się.
- Właśnie widzę, na chwilę schowaj Malfoyowską dumę - nawet
na niego nie zerknęłam. - Muszę jakoś ratować mojego przyszłego męża -
powiedziałam próbując się uspokoić. Zauważyłam na jego twarzy uśmiech. Chyba
jest zadowolony, że przyjęłam jego oświadczyny. Kochany, nie wie na co się
pisze.
- To był kompletny spontan - powiedział. Zdziwiłam się, ale
również zrobiło mi się smutno. Wyglądało, że całkiem przypadkowo stwierdził, że
chce spędzić resztę życia ze mną.
- Miałem ci się oświadczyć w Paryżu - dodał widząc moją
minę. Prychnęłam oburzona, ale jednak z ulgą. Dalej grzebałam w mojej
kopertówce. Wkurzona wyjęłam różdżkę:
- Accio apteczka - powiedziałam. Po chwili do rąk wleciała
mi pomniejszona, biała skrzynka. Powiększyłam ją. Zajęłam się jego raną. Miał
dość głębokie rozcięcie wzdłuż obojczyka. Po kilku minutach skończyłam. Szybkim
zaklęciem oczyściłam jego koszulę i pomogłam mu ją nałożyć wraz z marynarką.
- Postaraj się nie ruszać. Zatamowałam krwawienie, ale jeśli
zaczniesz szarżować wykrwawisz mi się tu. Porządnie zajmę się tą raną w
bardziej sterylizowanym miejscu - tłumaczyłam mu to jak małemu dziecku. - Gdzie
jest nasz hotel? - Dodałam optrzepując dłonie.
- Aniele, chodź - mruknął wpatrując się we mnie jak
zaczarowany. Podał mi rękę i teleportowaliśmy się pod same drzwi, co za
niespodzianka pięciogwiazdkowego hotelu. Draco załatwił klucze i po krótkiej
przejażdżce windą byliśmy w swoim apartamencie na ostatnim piętrze. Oczywiście,
pan geniusz francuski też znał. Złapałam
go za zdrową rękę i posadziłam na łóżku. Jego duma nie pozwalała sobie pomóc.
- Nie ruszaj się - powiedziałam jak zobaczyłam, że sam chce
ściągnąć swoje ubranie. Z torebki wyciągnęłam maść, która powodowała
natychmiastowe gojenie i wcześniej przygotowany eliksir leczniczy. Podeszłam do
niego i delikatnie zdjęłam z niego marynarkę i koszulę.
- Przyszła pani Malfoy mnie rozbiera, kuszące - uśmiechnął
się zadziornie mimo bólu. Spodobało mi się wyrażenie pani Malfoy.
- Hermiona Malfoy, nie najgorzej - myślałam głośno. Zaczęłam
smarować jego ranę.
- Nie nienajgorzej tylko pięknie - sprostował. - To się
leczy - zdziwił się szybkim efektem leku.
- Sama to opracowałam - uśmiechnęłam się. Widziałam jego
zaskoczoną minę. - Chcę myć magomedykiem - wyjaśniłam.
- Masz ambicje - zagwizdał. Nalałam mu eliksiru.
- Wypij. Caałe - Zaakcentowałam przedłużając sylabę. Zerknął
na napój. Nie wyglądał zachęcająco. Pomarańczowa breja. - Nie pytaj co to jest - dodałam.
- Zachęcające - mruknął. Mimo to wypił całe to cholerstwo.
Gdy skończył odetchnął głęboko. Podałam mu wodę do popicia. - Skąd ty to w
ogóle masz? - Zdziwił się.
- Pozorny zawsze ubezpieczony - pokazałam mu język.
- Jeśli będziesz mnie faszerować takimi dobrymi rzeczami...
- nie dokończył widząc mój karcący wzrok. - Kocham cię - mruknął potulnie.
- Przeze mnie zmieniasz się w pantoflarza - stwierdziłam
znajdując w swojej torebce moją koszulkę nocną i najważniejsze kosmetyki.
- Jakoś nad tym nie ubolewam - usłyszałam. Zaśmiałam się.
- Niestety, Diabeł tak - powiedziałam przez śmiech.
Zawtórował mi.
- Nie martw się. Roxi zrobi z nim porządek - zostawiłam to
bez komentarza, po czym udałam się do łazienki. Oczywiście Draco wynajął tak
luksusowy hotel, że mieliśmy tutaj dwie oddzielne łazienki, dlatego gdy
skończyłam wieczorną toaletę zastałam go już śpiącego w łóżku. Sama położyłam
się obok niego i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Był świt. Jakoś
niesamowicie dobrze mi się spało.
- Cześć kwiatuszku - poczułam, że Malfoy odgarnia kosmyk
moich włosów. Odwróciłam się w jego stronę.
- Jaki plan na dziś? - Zapytałam ziewając.
- Musimy się teleportować do Londynu, gdzie spotkamy się z
resztą. Do jutra jesteśmy tutaj, a potem lecimy do Tokio - przedstawił plan.
- Do Japonii?! - Nie mogłam uwierzyć. Ucieszyłam się jak
głupia.
- Tak - podniósł się z łóżka. - Tylko tutaj cię zaskoczę -
zrobił dramatyczną pauzę, choć wcale mu taka nie wyszła - nie znam ani jednego
słowa po japońsku, będziesz robić za tłumacza ze słownikiem w ręku - zaśmiał
się. Zerwałam się z łóżka z nową dawką energii.
- Daijōbu - zwróciłam mu uwagę. Machnięciem różdżki zaścieliłam
nasze łóżka i Accio przywołałam zestaw ubrań dla siebie i niego z mojej
pojemnej torebki. Musiałam je powiększyć.
- Co to znaczy? - Zdziwił się innym językiem padającym z
moich ust.
- W porządku - wyjaśniłam.
- Czyli jednak słownika nie potrzebujemy? - Zapytał, ale nie
odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Podałam mu zwykłe jeansy i
szary podkoszulek, czystą bieliznę i trampki poskładane w kostkę. Dla siebie
miałam przygotowane jasne jeansy, czerwoną, szeroką bluzkę z rękawami trzy
czwarte. W ciągu kilku minut wzięłam odświeżający prysznic w łazience.
Zaklęciem szybko i ładnie z moich włosów ułożyłam koczek i zrobiłam sobie
prawie niewidoczny makijaż. Nałożyłam beżowe trampki. Zauważyłam, że Draco jest
już ubrany.
- Mówisz po japońsku? - Blondyn wrócił do wcześniejszego
tematu.
- W stopniu komunikatywnym, więc się dogadamy w tej Japonii -
uśmiechnęłam się. - Idziemy na dół zjeść śniadanie?
- Oczywiście - powiedział gdy wychodziliśmy z pokoju.
Zabrałam, ze sobą swoją torebkę i różdżkę, żeby później nie wracać się na górę.
- Po co ci japoński? - Chyba go zainteresowałam.
- Jestem otaku* - na tym postanowiłam zakończyć temat. - Jak
chcesz wiedzieć co to jest to podpowiem ci, że mugolski Internet nie gryzie -
dodałam gdy winda poinformowała nas sygnałem dźwiękowym, że jesteśmy na
parterze. Nie odezwał się, czyli jednak chce posłużyć się komputerem i
sprawdzić co to znaczy. W duchu zaśmiałam się, że aż tak wpływam na Malfoy'a z
krwi i kości, że dotknie się mugolskich urządzeń. Zjedliśmy typowo paryskie
śniadanie.
- Ile czasu mamy do spotkania w Londynie? - Zapytałam.
- Jakąś godzinę. Możemy pójść na taras widokowy wieży Eiffel,
a jak wrócimy może zechcesz zobaczyć Luwr - zaproponował. Kiwnęłam głową na
zgodę. Po kilku minutach spaceru doszliśmy do naszego celu. Nawet nie
musieliśmy czekać długo w kolejce. Mogłam rozkoszować się panoramą Paryża.
- Obiecaj mi, że kiedyś tu przyjedziemy - powiedziałam do
przytulonego do mnie Dracona.
- Obiecuję - szepnął łaskocząc mnie w płatek ucha.
Spędziliśmy tam jeszcze kilka chwil. Niestety czas nas gonił i musieliśmy się
teleportować do Londynu. W tym celu udaliśmy się do najbliższej ślepej i
ciemnej uliczki jaką udało nam się znaleźć co nie było zbytnio trudne.
Chwyciliśmy się za ręce i wyobraziliśmy sobie Gimmauld Place 12. Po chwili
byliśmy tuż przed tym budynkiem. Weszliśmy do środka. Dracon był tu pierwszy
raz, więc pociągnęłam go za rękę do kuchni i jednocześnie sali narad Zakonu
Feniksa. Zauważyłam, że wszyscy już tam są.
- Dziewczyny! - Mój pisk był trochę za głośny. Rzuciłam się w
ramiona Roxi, Rudej i Jenny. Po chwili z pierwszego piętra zbiegła Lev, z którą
też przywitałam się dość ciepło.
- O nas zapomniałaś? - Usłyszałam zabawny komentarz
Zabiniego.
- Stęskniłam się za tobą Diable - przytuliłam go, a później
Harrego, Ron i Nevilla.
- Co tam w Hogwarcie? - Zapytał Smok. Wszystkim zrzedły miny.
- Nieciekawie - mruknął Blaise. Jednak coś przykuło jego
wzrok.
- Ja pierdolę. Smoku, ty kretynie! - Zaczął iść w moją
stronę. - Czy ciebie można zostawić chociaż na chwilę tak, żebyś nie wpakował
się w jakieś kłopoty? - Patrzył na mnie.
- O co ci chodzi? - Zdziwił się mój chłopak. Diabeł złapał za
moją rękę i przyjrzał się pierścionkowi.
- Oświadczyłeś się, ty skretyniały pantoflarzu? - Dokładnie
oglądał moją rękę. Chyba chciał się upewnić czy nie pomylił ręki czy palca.
Czułam się jak okaz w zoo. Wszyscy przypatrywali się nam w ciszy.
- Tak, mamy zamiar się pobrać - westchnął cicho. Pisk jaki
wtedy nas ogarnął był niesamowity. Znowu zapanowało zamieszanie gdyż każdy
chciał nam pogratulować. Tylko Zabini się boczył i dalej mamrotał pod nosem
jakim to trzeba być idiotą, aby dać się zamknąć w obrączki.
- Ludzie, ale to nastąpi jeśli przeżyjemy, więc proponuję
przejść do konkretów - przerwałam cały ten szum. Usiedliśmy przy stole.
- Ustaliliśmy, że Voldemort ma siedem horkruksów. Dziennik
Toma Riddle'a, pierścień Marvolo Gaunta, Medalion Salazara Slytherina, Puchar
Helgi Hufflepuff, Diadem Roweny Ravenclaw, wąż Voldemorta Nagini - wymienił
Harry.
- Wymieniłeś sześć. Dlaczego jeden pominąłeś? - Zapytała
Lavender.
- Dowiedziałem się tego ostatnio i jestem tego pewien prawie
w stu procentach. W 1981 gdy zaklęcie Avady odbiło się ode mnie Voldemort
został zabity. Właściwie to tylko cząstka jego duchy, która była umieszczona w
jego ciele. Musiała znaleźć coś w czym się ulokuje - wyjaśnił. Zakryłam usta
dłonią. To nie może być prawda. Pokręciłam głową.
- Nie mów, że w tobie?! - Pisnęłam przerażona. Reszta
zorientowała się co to oznacza w praktyce.
- Tak, muszę zginąć, żeby on też umarł - mówił to jakże
spokojnie. Ginny rzuciła mu się w ramiona.
- Nie, ja nie pozwolę... - zaczęła płakać.
- Przepraszam cię, ale tak musi być. Ja już się z tym
pogodziłem. I proszę was, żebyśmy na razie o tym nie mówili. Są ważniejsze
sprawy do omówienia - przytulił Rudą do swojego ramienia.
- Ile z nich trzeba zniszczyć? - Zapytał Zabini.
- Oprócz mnie została jeszcze Nagini, Diadem Roweny, który
chyba jest w zamku i Medalion Salazara Slytherina, który mamy ze sobą - wskazał
na Rona, który z szyi zdjął wielki, żółtawy naszyjnik.
- My go zniszczymy. Ktoś musi zająć się diademem w szkole -
wtrącił się Rudy patrząc w stronę Zabiniego i Nevilla, którzy po tej naradzie
wracają do Hogwartu.
- Nie ma sprawy. Tylko mi powiedz jak to cholerstwo zniszczyć
- Diabeł uśmiechnął się zadziornie.
- Mieczem Gryffindora, który mamy w posiadaniu lub kłem
Bazyliszka - powiedział Chłopiec, który przeżył.
- Skąd ja ci wytrzasnę
kieł tego gada? - Zirytowała się Jenna, która do tej pory nie odzywała się.
- W łazience Jęczącej Marty jest wejście do Komnaty Tajemnic.
W zlewach, posyczysz trochę jak wąż i dalej powinieneś już trafić. Będą tam
jeszcze takie fajne drzwi, więc znowu poudajesz wężoustego - zaśmiał się Ron
mówiąc to do Zabiniego.
- Dzięki za konstruktywne wyjaśnienie - wtrąciła się Roxi.
- Czyli ja i Draco nie mamy nic do roboty? - Uniosłam brew.
- Chwilowo nie, ale możecie pobawić się w szpiegów i wyczaić
co kombinuje Voldemort - zaproponował Harry.
- Czy ty nas nie wysyłasz przypadkiem na misję samobójczą? -
Zapytał Draco.
- Dacie sobie radę - stwierdził. - To do następnego
spotkania. Czekajcie na patronusa ode mnie - dodał i wstał od stołu.
- Mam jeszcze takie pytanko. Czy ktoś miał bliskie spotkanie
ze śmierciożercami? - Zdążyłam zapytać.
- My nie - wtrącił Ron.
- W szkole zajmują miejsca nauczycieli, tak w ogóle nikt nie
wie gdzie podział się Dumbledore, a nowym dyrektorem jest Snape, ale po za tym
nie są upierdliwi - powiedziała Jenna.
- Czyli tylko nas ścigają? - Zwróciłam się w stronę Draco.
- Zaatakowali was? - Zdziwił się Ron.
- Tak, we Włoszech. Mam pamiątkę od cioci Belli - odsłonił
lekko koszulkę pokazując bandaż.
- Bądźcie czujni. Rozchodzimy się - stwierdziła Ginny, która
już nie płakała, ale widziałam na jej twarzy wyrysowany ogromny ból. Ja i Draco
jako pierwsi wyszliśmy z mieszkania i od razu teleportowaliśmy się z powrotem do
Paryża.
*Otaku - osoba, która uwielbia oglądać anime lub/i czytać
mangę.
***
Po bardzo długiej przerwie (choć na tym blogu zdarzyło mi się nie
pisać przez rok) dodaję rozdział. Jeśli ktoś czyta to dzięki Wam za to :) . Do
końca tej historii Draco i Hermiony zostało mi jeszcze jakieś 5-6
rozdziałów + ewentualnie epilog, więc postaram się go skończyć do końca
wakacji, ale na planach pewnie się skończy. Chociaż postaram się, żeby nie :D
Do usłyszenia,
XoXo.
Edit: Nie ogarniam dlaczego zaznacza na biało, chyba jakoś to przeboleję. (na razie)
Edit2: Coś poprawiłam, ale dalej lekko tekst się wyróżnia tak od połowy. Nie będę już tego poprawiać, bo jeszcze gorzej popsuję. Mam nadzieję, że zbytnio to nie przeszkadza.
Edit: Nie ogarniam dlaczego zaznacza na biało, chyba jakoś to przeboleję. (na razie)
Edit2: Coś poprawiłam, ale dalej lekko tekst się wyróżnia tak od połowy. Nie będę już tego poprawiać, bo jeszcze gorzej popsuję. Mam nadzieję, że zbytnio to nie przeszkadza.