Przyglądałam się wszystkiemu co mnie otaczało. Były to małe, kolorowe domki stojące przy wąskiej uliczce.
- Zdałam się na ciebie, więc powiesz mi gdzie jesteśmy? - Zapytałam. Od dłuższej chwili rozglądałam się dookoła, ale nie mogłam połączyć żadnych znanych mi przestrzeni z tą tutaj.
- Na przedmieściach Rzymu. - Odparł.
- Żartujesz! - Ucieszyłam się jak dziecko.
- Nie, nawet cię zaskoczę. - Uśmiechnął się. - Jestem tu już chyba dziesiąty raz. - Dodał. Byłam zdziwiona.
- To co robimy? - Zapytałam.
- Szczerze mówiąc to co chcemy. - Rozłożył ręce jak pan świata.
- Znajdźmy jakiś hotel. - Pociągnęłam go za rękę. Podobała mi się wizja podróżowania po świecie. - Możemy zwiedzić kilka miejsc. - Dodałam.
- Za tydzień musimy być w Londynie, żeby spotkać się z Harrym. - Wtrącił Draco.
- Z teleportacją możemy wszystko. - Uśmiechnęłam się.
- Świat czarodzieji jest wspaniały. - Podsumował blondyn. Zgadzałam się z nim w stu procentach. Szliśmy dwadzieścia minut. Po drodze trochę go podenerwowałam, ale i tak miał dobry humor. W końcu zatrzymaliśmy się przed nowoczesnym hotelem. Weszłam do środka. Gdy poszliśmy do recepcji Draco zaczął rozmawiać z pracownicą po włosku. Byłam naprawdę w wielkim szoku. Po chwili dziewczyna skierowała się do pokoju dla personelu.
- Od kiedy ty znasz włoski? - Szepnęłam.
- Nie tylko włoski. - Mruknął uśmiechnięty. Wtedy z windy wyszedł jakiś człowiek.
- Panie Malfoy! Miło pana znów widzieć. - Zwrócił się do Dracona.
- Mnie pana również. - Uścisnął jego dłoń na powitanie.
- Apartament czarodziejski? - Zapytał.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się blondyn. Podejrzewam, że mężczyzna, z którym rozmawiamy to właściciel hotelu. Zerknął na mnie.
- Kim jest ta piękna dama? - Zapytał.
- To moja dziewczyna...
- Hermiona Black. - Przedstawiłam się przerywając Draconowi. W windzie właściciel nacisnął z pięć razy przycisk kierujący nas na ostatnie piętro. Gdy byliśmy na miejscu zaprowadzono nas do naszego pokoju. Pierwsze co rzucało mi się w oczy to ogromne okno z widokiem na cały Rzym. Co więcej byliśmy pod samą pokrywą chmur.
- Jak wysoko jesteśmy? - Zapytałam.
- Najwyżej jak się da. To pokój dla czarodzieji. Mugole go nie widzą. Pomieszczenie było urządzone w kolorach bieli i czerni. Po tym jak opuścił nas właściciel hotelu zamówiłam obiad do pokoju. Po zjedzeniu posiłku udałam się do łazienki. Draco był zdziwiony pojemnością mojej torebki. I pomysłem z użyciem zaklęcia zmniejszającego wszystkie rzeczy będące w niej. Zbliżał się wieczór. Draco zaproponował mi wspólną kolację. Wychodząc z pokoju ''coś'' załatwić powiedział tylko, że ma nadzieję iż posiadam przy sobie jakąś sukienkę. Oczywiście z dwie miałam. Tak na wszelki wypadek. Było przed dziewiętnastą. Wzięłam prysznic. Zaplotłam włosy w niskiego koczka i ubrałam prostą, niebieską sukienkę do kolan bez ramiączek. Na nogi założyłam czarne szpilki. Uwielbiam buty, które posiadają obcas o dziesięciu centymetrach. I wyższych. Zrobiłam delikatny makijaż. Byłam gotowa choć Dracon jak zniknął tak go nie było. Po dwudziestu minutach wszedł do pokoju ubrany w mugolski garnitur. Pożerałam go wzrokiem.
- Nie gap się tak. - Zaśmiał się zamykając drzwi.
- Nie moja wina, że mam tak seksownego chłopaka. - Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Przepraszam, że musiałaś czekać. - Mruknął. - Gotowa? - Zapytał. Kiwnęłam głową. Podał mi rękę. Zjechaliśmy windą na trzecie piętro. Była tam restauracja. Draco zaprowadził mnie do stolika na tarasie. Wszędzie zaczepione były lampki, które dodawały uroku temu miejscu. Po zjedzeniu pierwszego dania, przy lampce wina zaczęliśmy rozmawiać o naszych kolejnych przystankach.
- Za tydzień mamy być w Londynie. Tutaj będziemy trzy dni. - Wyjaśnił Draco.
- Mogę wybrać gdzie spędzimy pozostałe cztery? - Zapytałam. Blondyn kiwnął głową.
- Chcę do Paryża. - Rozmarzyłam się.
- Po Londynie proponuję Tokio, a potem może Amerykę. - Dodał.
- Ile będziemy uciekać? - Wypiłam łyk wina.
- Aż Harry nie znajdzie horkruksów. Zresztą Zabini, Rox i Jen też gdzieś się ukrywają. - Westchnął. - Tylko Ruda i Wesley zostali w Hogwarcie, żeby kontrolować sytuację. - Dodał.
- Nie szybciej byłoby gdybyśmy pomogli Harremu? - Zauważyłam.
- To mu to powiedz. Idiota nie chce pomocy. - Powiedział. Mogłam się tego spodziewać po Harrym. Zosia samosia.
- Przynajmniej miło spędzimy czas. - Wstałam od stołu. Podeszłam do barierki balkonu. Po chwili ramionami obejmował mnie Draco.
- Kochasz mnie? - Mruknął mi do ucha.
- Jak nikogo na świecie. - Wtuliłam się w niego. Przez chwilę między nami panowała cisza.
- Wyjdź za mnie. - Zamarłam na te słowa. Odwróciłam się powoli. Spojrzałam na Dracona. W jego oczach zauważyłam nutkę niepewności. Cofnął się o krok ode mnie. Patrzyłam z niego z niedowierzaniem. Widziałam jak z kieszeni wyjmuje aksamitne pudełeczko. Jak klęka na jedno kolano.
- Hermiono, zostań moją żoną. - Uśmiechnął się. To głupie ''tak'' nie chciało przejść mi przez gardło z radości. Pokiwałam lekko głową. Zauważyłam jak uśmiech na jego twarzy się zwiększa. Wstał i otworzył pudełko. Pierścionek był złoty z małym diamencikiem. Idealny. Przytuliłam go i szepnęłam mu do ucha.
- Oczywiście, że tak. Zawsze i wszędzie. - Włożył pierścionek na mój palec po czym pocałował mnie. Nie docierało do mnie co się dzieje.
- Wiesz, teraz już jesteś prawie tylko moja. - Szepnął bawiąc się moimi włosami.
- Od dawna jestem twoja. - Pocałowałam go. Po kilku minutach czułości postanowiliśmy się przejść. Uliczki były puste. W końcu był późny wieczór. Szłam oparta o Dracona, który głośno opowiadał o naszej wspólnej przyszłości. Nagle zrobiło się strasznie ciemno. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. Wiedziałam, że zaraz będziemy mieć kłopoty. Draco też to czuł. Chwyciłam różdżkę schowaną pod sukienką. Po chwili usłyszeliśmy przerażający śmiech.
- Bellatrix. - Syknął Dracon.
- Znaleźli nas. - Mruknęłam. Wtedy przed nami ukazała się jej postać. Tuż za nią pojawiły się jeszcze dwie osoby.
- Jakie słodkie gołąbki. - Zaśmiała się. Nim zareagowaliśmy już było słychać trzask rzucanych zaklęć. Nie mieliśmy przewagi. Złapałam Dracona za rękę i teleportowałam nas do hotelu. Złapałam tylko moją torebkę z całym naszym bagażem i nie patrząc nawet na blondyna znowu złapałam go za dłoń.
- Chyba będziemy w Paryżu szybciej niż zakładaliśmy. - Teleportowałam nas.
- Zdałam się na ciebie, więc powiesz mi gdzie jesteśmy? - Zapytałam. Od dłuższej chwili rozglądałam się dookoła, ale nie mogłam połączyć żadnych znanych mi przestrzeni z tą tutaj.
- Na przedmieściach Rzymu. - Odparł.
- Żartujesz! - Ucieszyłam się jak dziecko.
- Nie, nawet cię zaskoczę. - Uśmiechnął się. - Jestem tu już chyba dziesiąty raz. - Dodał. Byłam zdziwiona.
- To co robimy? - Zapytałam.
- Szczerze mówiąc to co chcemy. - Rozłożył ręce jak pan świata.
- Znajdźmy jakiś hotel. - Pociągnęłam go za rękę. Podobała mi się wizja podróżowania po świecie. - Możemy zwiedzić kilka miejsc. - Dodałam.
- Za tydzień musimy być w Londynie, żeby spotkać się z Harrym. - Wtrącił Draco.
- Z teleportacją możemy wszystko. - Uśmiechnęłam się.
- Świat czarodzieji jest wspaniały. - Podsumował blondyn. Zgadzałam się z nim w stu procentach. Szliśmy dwadzieścia minut. Po drodze trochę go podenerwowałam, ale i tak miał dobry humor. W końcu zatrzymaliśmy się przed nowoczesnym hotelem. Weszłam do środka. Gdy poszliśmy do recepcji Draco zaczął rozmawiać z pracownicą po włosku. Byłam naprawdę w wielkim szoku. Po chwili dziewczyna skierowała się do pokoju dla personelu.
- Od kiedy ty znasz włoski? - Szepnęłam.
- Nie tylko włoski. - Mruknął uśmiechnięty. Wtedy z windy wyszedł jakiś człowiek.
- Panie Malfoy! Miło pana znów widzieć. - Zwrócił się do Dracona.
- Mnie pana również. - Uścisnął jego dłoń na powitanie.
- Apartament czarodziejski? - Zapytał.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się blondyn. Podejrzewam, że mężczyzna, z którym rozmawiamy to właściciel hotelu. Zerknął na mnie.
- Kim jest ta piękna dama? - Zapytał.
- To moja dziewczyna...
- Hermiona Black. - Przedstawiłam się przerywając Draconowi. W windzie właściciel nacisnął z pięć razy przycisk kierujący nas na ostatnie piętro. Gdy byliśmy na miejscu zaprowadzono nas do naszego pokoju. Pierwsze co rzucało mi się w oczy to ogromne okno z widokiem na cały Rzym. Co więcej byliśmy pod samą pokrywą chmur.
- Jak wysoko jesteśmy? - Zapytałam.
- Najwyżej jak się da. To pokój dla czarodzieji. Mugole go nie widzą. Pomieszczenie było urządzone w kolorach bieli i czerni. Po tym jak opuścił nas właściciel hotelu zamówiłam obiad do pokoju. Po zjedzeniu posiłku udałam się do łazienki. Draco był zdziwiony pojemnością mojej torebki. I pomysłem z użyciem zaklęcia zmniejszającego wszystkie rzeczy będące w niej. Zbliżał się wieczór. Draco zaproponował mi wspólną kolację. Wychodząc z pokoju ''coś'' załatwić powiedział tylko, że ma nadzieję iż posiadam przy sobie jakąś sukienkę. Oczywiście z dwie miałam. Tak na wszelki wypadek. Było przed dziewiętnastą. Wzięłam prysznic. Zaplotłam włosy w niskiego koczka i ubrałam prostą, niebieską sukienkę do kolan bez ramiączek. Na nogi założyłam czarne szpilki. Uwielbiam buty, które posiadają obcas o dziesięciu centymetrach. I wyższych. Zrobiłam delikatny makijaż. Byłam gotowa choć Dracon jak zniknął tak go nie było. Po dwudziestu minutach wszedł do pokoju ubrany w mugolski garnitur. Pożerałam go wzrokiem.
- Nie gap się tak. - Zaśmiał się zamykając drzwi.
- Nie moja wina, że mam tak seksownego chłopaka. - Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Przepraszam, że musiałaś czekać. - Mruknął. - Gotowa? - Zapytał. Kiwnęłam głową. Podał mi rękę. Zjechaliśmy windą na trzecie piętro. Była tam restauracja. Draco zaprowadził mnie do stolika na tarasie. Wszędzie zaczepione były lampki, które dodawały uroku temu miejscu. Po zjedzeniu pierwszego dania, przy lampce wina zaczęliśmy rozmawiać o naszych kolejnych przystankach.
- Za tydzień mamy być w Londynie. Tutaj będziemy trzy dni. - Wyjaśnił Draco.
- Mogę wybrać gdzie spędzimy pozostałe cztery? - Zapytałam. Blondyn kiwnął głową.
- Chcę do Paryża. - Rozmarzyłam się.
- Po Londynie proponuję Tokio, a potem może Amerykę. - Dodał.
- Ile będziemy uciekać? - Wypiłam łyk wina.
- Aż Harry nie znajdzie horkruksów. Zresztą Zabini, Rox i Jen też gdzieś się ukrywają. - Westchnął. - Tylko Ruda i Wesley zostali w Hogwarcie, żeby kontrolować sytuację. - Dodał.
- Nie szybciej byłoby gdybyśmy pomogli Harremu? - Zauważyłam.
- To mu to powiedz. Idiota nie chce pomocy. - Powiedział. Mogłam się tego spodziewać po Harrym. Zosia samosia.
- Przynajmniej miło spędzimy czas. - Wstałam od stołu. Podeszłam do barierki balkonu. Po chwili ramionami obejmował mnie Draco.
- Kochasz mnie? - Mruknął mi do ucha.
- Jak nikogo na świecie. - Wtuliłam się w niego. Przez chwilę między nami panowała cisza.
- Wyjdź za mnie. - Zamarłam na te słowa. Odwróciłam się powoli. Spojrzałam na Dracona. W jego oczach zauważyłam nutkę niepewności. Cofnął się o krok ode mnie. Patrzyłam z niego z niedowierzaniem. Widziałam jak z kieszeni wyjmuje aksamitne pudełeczko. Jak klęka na jedno kolano.
- Hermiono, zostań moją żoną. - Uśmiechnął się. To głupie ''tak'' nie chciało przejść mi przez gardło z radości. Pokiwałam lekko głową. Zauważyłam jak uśmiech na jego twarzy się zwiększa. Wstał i otworzył pudełko. Pierścionek był złoty z małym diamencikiem. Idealny. Przytuliłam go i szepnęłam mu do ucha.
- Oczywiście, że tak. Zawsze i wszędzie. - Włożył pierścionek na mój palec po czym pocałował mnie. Nie docierało do mnie co się dzieje.
- Wiesz, teraz już jesteś prawie tylko moja. - Szepnął bawiąc się moimi włosami.
- Od dawna jestem twoja. - Pocałowałam go. Po kilku minutach czułości postanowiliśmy się przejść. Uliczki były puste. W końcu był późny wieczór. Szłam oparta o Dracona, który głośno opowiadał o naszej wspólnej przyszłości. Nagle zrobiło się strasznie ciemno. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. Wiedziałam, że zaraz będziemy mieć kłopoty. Draco też to czuł. Chwyciłam różdżkę schowaną pod sukienką. Po chwili usłyszeliśmy przerażający śmiech.
- Bellatrix. - Syknął Dracon.
- Znaleźli nas. - Mruknęłam. Wtedy przed nami ukazała się jej postać. Tuż za nią pojawiły się jeszcze dwie osoby.
- Jakie słodkie gołąbki. - Zaśmiała się. Nim zareagowaliśmy już było słychać trzask rzucanych zaklęć. Nie mieliśmy przewagi. Złapałam Dracona za rękę i teleportowałam nas do hotelu. Złapałam tylko moją torebkę z całym naszym bagażem i nie patrząc nawet na blondyna znowu złapałam go za dłoń.
- Chyba będziemy w Paryżu szybciej niż zakładaliśmy. - Teleportowałam nas.