Kierowałam się w stronę gabinetu
dyrektora. Razem z drugim prefektem – Draconem. Szliśmy w zupełnej
ciszy. Obejmował mnie ramieniem, a ja jego w pasie. Wystarczyła nam
swoja obecność. Cieszyłam się chwilą. Gdy za zakrętu wyglądał
gargulec prowadzący do gabinetu dyrektora zauważyłam, że wszyscy
już są. Dwójka Krukonów i Puchonów oraz Ronald Weasley i Levander Brown. W chwili kiedy się zatrzymaliśmy zegar wybił godzinę, na
którą byliśmy umówieni z dyrektorem. W tym, że momencie ukazały
nam się schody. W końcu usłyszeliśmy:
– Witam
prefektów. Na wstępie chciałem powiedzieć, że zaczął się nowy
semestr w związku z tym dziękuje Puchonom i Krukonom za nocne
patrole. Do czerwca ten obowiązek będzie należeć do Gryfonów
oraz Ślizgonów. Ustaliliśmy taki podział Domów, aby załagodzić
konflikty między nimi. Szczególnie między Gryffinorem, a
Slytherinem. – Spojrzał na mnie karcąco. – Ravenclaw i
Huffelpuf może już iść. – Zakończył monolog. – Tylko
pamiętajcie o pozostałych obowiązkach prefektów. – Dodał. Po
chwili milczenia znowu zaczął.
– Chcę,
aby wasza współpraca była choćby spokojna. Macie na siebie nie
krzyczeć, nie rzucać, nawet tych głupich zaklęć. Macie być
punktualni i trzeźwi, racja panno Black i panie Malfoy? – Ostatnie
słowa zaakcentował i spojrzał rozbawionym wyrokiem na nas.
– My!?
Panie dyrektorze… – Uśmiechnął się Draco.
– Wierzę
w możliwości Ślizgonów. – Skomentował. – A raczej waszej
dwójki.
– No
ma pan rację. – Powiedziałam.
– Zaczynacie
za piętnaście minut, do godziny drugiej. – Spojrzałam na zegar, wskazywał
dwudziestą czterdzieści pięć. Udałam się na chwilę z Draco do
swoich dormitoriów. Gdy byłam w swoim pokoju wpadłam na głupi
pomysł. Wzięłam z barku dwie butelki Ognistej, zmniejszyłam je
jednym ruchem różdżki i ostrożnie włożyłam do kieszeni. Punkt dwudziesta pierwsza byliśmy na miejscu. Po chwili przyszli też Ron i Levander.
– To
robimy tak. Pierwsze dwie godziny patrolujemy razem, a potem
oddzielnie z małymi spotkaniami tutaj co jakiś czas dla pewności,
ok? – Zaproponowałam.
– Niech
będzie. – Gryfgoni zgodzili się bez marudzenia.
- Dlaczego nie ma tu Harrego i Ginny? - Zapytał Dracon.
- Bo ich zastępujemy, zmieniamy się, a McGonagall to nie przeszkadza. -Odpowiedział Ron niezbyt grzecznie. Wzruszyłam tylko ramionami. Wspólny czas
zleciał nam dość bez konfliktowo. Ronald zwrócił nam tylko kilka
razy uwagę, żebyśmy tak publicznie nie obnażali swojej wielkiej
miłości. Za którymś razem gdy to powiedział żyłka na czole
zaczęła mi niebezpiecznie pulsować. Zatrzymałam się i wypiłam w
wargi Dracona. Ten tylko pogłębił pocałunek i objął mnie w
tali. Zarzuciłam ręce na jego szyję przyciągając go jak
najbliżej siebie. Gdy się oderwaliśmy od siebie Ron mało co nie
wybuchł.
– Nie
moja wina, że jesteś zazdrosny. – Skomentowałam. Po tym małym
incydencie podzieliłam się z Levander miejscami patrolu i
umówiłyśmy się za godzinę przy gabinecie Dumbledora. Wzięłam
szybko blondyna za rękę i pobiegłam w stronę Pokoju Życzeń. Gdy
do niego weszliśmy zobaczyliśmy przytulny, ale w nowoczesnym stylu
pokój. Wyjęłam z kieszeni alkohol. Były to dwie samo-napełniające
się butelki Ognistej Whisky.
– Przepraszam
za brak manier, ale ciągnę z gwinta. – Zaśmiałam się.
– Twoje
zdrowie. – Zderzyliśmy się butelkami. Pijąc oczywiście
zaczęliśmy się wygłupiać. Nagle ktoś wszedł do Pokoju Życzeń.
Zareagowaliśmy opóźnioną reakcją przez nasz stan pijaństwa. Był
to Rudy z Lav.
– Wy…jesteście
pijani? – Zrobił oczy jak dwa spodki.
– Nie
Ronuś. Jesteśmy trzeźwi. – Powiedziałam.
– Pijani
w cztery dupy. – Zaczął się śmiać.
– Cholera!
Ty… się rypiesz z nas. – Draco mało co nie zakrztusił się
Ognistą.
– Możemy
się dołączyć? – Zapytał po chwili. Wyplułam ze zdziwienia
zawartość w ustach.
– Wesley,
wszystko okej? Ty chcesz z nami, Ślizgonami pić? – Zapytałam.
– No
mniej więcej to powiedziałem. Hermiono, twoja inteligencja chyba
spadła przez niego. – Wskazał na blondyna.
– Nie, to
przez Zabiniego. – Powiedziałam jednocześnie ze Smokiem.
Zaczęliśmy się śmiać. Jednak usłyszeliśmy jeszcze inne głosy
poza nami.
– Tak
zawsze wszystko przeze mnie. – Ktoś marudził. Po chwili naszym
oczom ukazał się Blaise, Roxi, Jen, Ruda i Potter.
– To
co melanżyk? – Zapytał Smoku.
– A
co z naszym patrolem? – Zapytała Levander. Harry spojrzał na
Rona. Po chwili wyciągnął pożółkły kawałek papieru.
– Rogacz,
Łapa, Lunatyk i Glizdogon prezentują Mapę Huncwotów. – Przeczytał Harry. Moi Ślizgońscy przyjaciele byli zaciekawieni
przedmiotem. Gdy zobaczyli jakie ma właściwości Jenna zapytała:
– Poti,
skąd masz to cudo?
– Fred
i George zwinęli to Filchowi na pierwszym roku. – Wyjaśnił.
– Ej,
Glizdogon to ten Glizdogon? – Zapytał Draco.
– Tak,
Lunatyk to Lupin, Łapa to Syriusz Black, a Rogacz to mój ojciec.
Rozrabiaki stulecia. Nawet bliźniacy Weasley nie dorastają im do
pięt. – Uśmiechnął się.
– No
nieźle. – Skomentował Diabeł.
– A
więc tak…gdy na mapie zobaczymy jakiegoś nauczyciela w pobliżu
eliksir na kaca i zapierdalać na korytarze. – Zakończył
Bliznowaty.
– Jaki
wulgarny. – Powiedziałam.
– Kobieto,
nie pieprz. Polewaj. – Dodał Blaise. Od razu wyczarowałam
dodatkowe samo-napełniające się butelki Ognistej. Po kilkunastu
minutach chłopcy już któryś raz z kolei urządzali sobie konkurs
kto wypije więcej za jednym razem. Ci, którzy przegrywali żądali
dogrywek, bo ich urażone, napite dumy nie tolerowały porażki. Tak
w miłym towarzystwie spędziliśmy czas do czwartej nad ranem, bez
większych problemów jeżeli chodzi o obowiązki prefektów.
Następnego dnia zrobiliśmy małe zamieszanie. Malfoy i Wesley.
Odzywający się do siebie. W koleżeńskich warunkach. Kolejny mit
obalony. Lekcje przebiegły również bezproblemowo. Umówiliśmy się
na małą imprezkę Gryffindor – Slytherin. Miało być sporo osób.
Ja, Draco, Zabini, Jenna, Roxi oraz druga cześć mocy – Potter,
Rudzielec, Wesley, Lav i Nevile. Ustaliliśmy, że spotkamy się w
Pokoju Życzeń po kolacji. Po całym dniu spędzonym z przyjaciółmi
postanowiłam się odświeżyć. Tuż przed kolacją, nie zwracając
uwagi na spóźnienie udałam się do swojego dormitorium. Po
piętnastu minutach byłam gotowa, lecz mój wzrok przykuła czarna
sowa siedząca przy moim wyczarowanym oknie. Zastanawiałam się jak
się tu dostała, skoro jestem pod ziemią (no w lochach). Zauważyłam
jednak, że do jej nóżki jest przypięty list . Podeszłam do
niej i wzięłam kartkę. Była to srebrna koperta, na której
znajdowało się moje imię. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać:
Hermiono Jean Black,
Wyrażę się krótko – chcę abyś
zasiliła moje szeregi. Jesteś inteligenta i utalentowana, z dobrej
rodziny. Jednak doskonale wiem, że się nie zgodzisz. Na zachętę
powiem Ci, że Grangerowie dzielnie znoszą cruciatusy.
Liczę na szybką odpowiedź. T.M.
Riddle
Ręce trzęsły mi się okropnie. Nie
zauważyłam nawet kiedy ciążące łzy zaczęły spływać mi po
policzkach. To nie może tak być. Nie dość, że Draco, Jenna,
Roxellan i Blaise to jeszcze ja. Chciałam coś zrobić, ale nie
mogłam. Płakałam jeszcze bardziej. Musiałam powiedzieć Draco.
Wybiegłam ze swojego pokoju. W Pokoju Wspólnym nikogo nie było.
Wszyscy jedli kolację. Udałam się tam w zastraszającym tempie nie
patrząc na swój stan. Gdy w zasięgu wzroku znalazły się drzwi
Wielkiej Sali zobaczyłam, że przekracza je Potter. Zawyłam wręcz
z rozpaczy. Odwrócił się:
– Harry,
błagam pomnóż mi! – Rzuciłam mu się na szyję. Zaczął mnie
głaskać po plecach. Staliśmy tak przy końcu Wielkiej Sali.
Panowała cisza. Po chwili słyszałam koło siebie moich przyjaciół.
– Herm,
co się stało? – Zapytał jako pierwszy Draco. Odrywając się od
Harrego podałam mu list. Po szybkim przeczytaniu wraz twarzy mojego
chłopaka wyrażał wściekłość.
– Nie
ty! Cholera, nie pozwolę na to. Ciebie nie spotka taki los. – Zaczął krzyczeć.
– Ale
on ma… – Szlochałam.
– Coś
wymyślimy. – Powiedział spokojniej.
– Draco,
dziękuje. – Zaczęłam tracić przytomność.
[Dracon]
Złapałem ją. Wziąłem delikatnie na
ręce, a list cisnąłem w stronę Pottera:
– Zajmij
się tym. Pasowało by, aby nie robić jeszcze większego zamieszania
z tym wszystkim. Zaniosę ją do pani Pomfrey. – Syknąłem dalej
zły. Zauważyłem jak Harry czyta list:
– Co?!
– Krzyknął. Wtedy wtrącił się Zabini:
– Smoku,
daj ją. Pójdę z dziewczynami zanieść ją do Skrzydła
Szpitalnego, a potem mi wyjaśnisz o co chodzi. – Zaproponował.
Podziękowałem mu wzrokiem i razem z Harrym udałem się w stronę
stołu nauczycielskiego.
– Panie
dyrektorze, proszę zerknąć. – Powiedział Potter i podał list.
– Tak, to
nie jest zbyt dobra wiadomość. – Zaczął się zastanawiać
Dumbledore.