Otworzyłam według Dracona
najpiękniejsze oczy na świecie. Leżałam w łóżku w swoim starym
pokoju. Ściany miały kolor złocistego piasku. Po mojej prawej
stronie znajdowało się duże okno, które zamiast parapetu miało
wbudowany biały materac. Lubiłam tam siadać, gdy było mi smutno i
słuchać muzyki z mojego starego mp3, które znajdowało się na
moim biurku z dębowego drewna. Obok niego stała szafka na książki,
pamiątki, zdjęcia i ubrania. Po mojej lewej stronie była
postawiona kanapa, koło której stała duża niebieska lampa. Przed
nią znajdowała się gitara, na której dawno już nie grałam. Na
ścianach wisiały zdjęcia, głównie moje portrety, ale także
mojej rodziny i mugolskich przyjaciół. Podniosłam się z łóżka
i zaczęłam wybierać ubrania, które założę. Wzięłam zwykłe
jeansy i niebieski sweter. Wykonałam poranną toaletę i po
piętnastu minutach byłam gotowa. Włosy związałam w kitkę.
Ogarnęłam trochę pokój, pościeliłam łóżko. Zerknęłam na
zegarek. Było dość wcześnie – siódma dwadzieścia trzy.
Wzięłam gitarę i postanowiłam przypomnieć sobie kilka kolęd. W
końcu dziś jest Wigilia Bożego Narodzenia. Po chwili jednak
zrezygnowałam z kolęd i zaczęłam brzdąkać swoje ulubione
kawałki.
Po chwili postanowiłam zejść na dół.
Zobaczyłam jak moja była matka kręci się po kuchni. Ta kobieta
nigdy nie była moją matką, lecz przyjaciółką. I jest nią do
dnia dzisiejszego oraz jeszcze nie raz mi pomoże:
- Dzień dobry ma… – Zawahałam się.
- Witaj słonko. Może mów mi teraz po
imieniu. – Uśmiechnęła się do mnie.
- Dobrze. Jak ja się tu dostałam, bo
chyba urwał mi się film? – Zapytałam.
- Więc wczoraj przyjechałaś pociągiem
do domu i spałaś. Wyniósł cię jak mniemam twój chłopak i dał
cię Syriuszowi. Nigdy bym się nie spodziewała, że to będzie
Malfoy. – Wyjaśniła pijąc herbatę.
- W tamtym roku też bym się tego nie
spodziewała. – Mruknęłam, robiąc sobie śniadanie. Zdecydowałam
się na tosty z serem.
- Jesteś w Slytherinie? – Zadała
pytanie Jean. Pokiwałam głową.
- Słuchaj my ty gadu gadu, a to już
dziewiąta. – Westchnęła. Zerknęłam na różowy zegarek.
Rzeczywiście było już dość późno:
- Teraz masz zadanie. Tak na marginesie
to listę zadań. A więc… - Uśmiechnęła się.
- Nie zaczyna się zdania od „a więc”. - Powiedziałam dumnie.
- Pójdziesz posprzątać w salonie.
Powycierasz kurze, odkurzysz i przygotujesz stół do kolacji. – Wyliczała.
- Co dalej? – Zapytałam. Nie sprzeciwiałam się. Lubiłam pomagać w domu.
- Pomożesz mi w kuchni. I mogłabyś
posprzątać w swoim pokoju. – Dodała.
- Ale matkujesz. – Sapnęłam.
- To moja praca. Trzeba przywrócić ci
dyscyplinę, bo z tego co wiem na początku roku nieraz miałaś
kaca. – Powiedziała.
- Wiesz, co?! – Krzyknęłam oburzona na żarty.
- Nie, nie wiem. - Wyszczerzyła zęby
jak małe dziecko. Udałam się do salonu. Wejście było w formie
wielkiego, drewnianego łuku. Na środku leżał kawowy, puszysty
dywan. Pod ścianą stała kanapa oraz prostopadle do niej fotel
koloru kremowego. Naprzeciwko fotela został wmurowany kominek z
białych cegieł. Pod oknem znajdował się dębowy stół i krzesła.
Po prawej stronie wejścia do pomieszczenia, na niewielkiej szafce
stał duży telewizor plazmowy. Na początek postanowiłam powycierać
kurze. Pół godziny później ten punkt mojej listy był spełniony.
Wymyśliłam, aby stół przesunąć na środek pokoju. Przeszkadzał
mi w tym kanapa i fotel, więc zaplanowałam przestawić skórzane
meble pod okno, na miejsce stołu, a stół na miejsce kanap. Po
kilku minutach siłowania się z ciężarem przedmiotów osiągnęłam
wyznaczony cel. Podreptałam po odkurzacz do małej garderoby na
piętrze domu. Zaczęłam szukać ładnego obrusu. Moment później
zastawa znajdowała się już na stole. Pobiegłam do kuchni:
- Posprzątałam salon. – Krzyknęła.
- Więc zajmij się resztą domu. – Powiedziała kobieta. Jęknęłam cicho. Pół godziny później
miałam już za sobą hol, w którym stała tylko szafka na buty,
wieszak na kurtki oraz leżał ciemny dywan. Ściany miały kolor
przyjemnej żółci. Wzięłam się za dwie z trzech łazienek - moją
i na parterze. Moja była w odcieniach niebieskiego, a na dole różu.
Umeblowaniem wcale się nie różniły. Pod ścianą stała
kwadratowa, duża wanna i jednocześnie prysznic. Umywalka znajdowała
się naprzeciwko toalety. Pobiegłam na górę i wzięłam się za
korytarz podobny do tego na dole. Na pierwszym piętrze znajdowała
się jeszcze tylko mój pokój, łazienka oraz sypialnia łazienka
rodziców. Tam nie będę sprzątać. W końcu to ich pokój. Weszłam
do mojego magicznego zakątka. Pozbierałam ubrania walające się na
podłodze, łóżku i w łazience. Od razu zrobiło się milej dla
oka. Usłyszałam hałas dobiegający z parteru. Pobiegłam zobaczyć,
co się dzieje. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to choinka. Żywe
drzewko, za którego wyłonił się Syriusz i Anthony:
- Wow! Fajne zielsko. – Powiedziałam.
- Dobrze, że tak myślisz, ponieważ
ją przystroisz. – Powiedział Syriusz.
- Pewnie to kolejny punkt z mojej listy?
– Użyłam ironii.
- Jepp. – bąknął mój były ojciec.
Pokazałam im gdzie mają postawić drzewko. Po chwili postanowiłam
spryskać końcówki gałązek białym sprejem oraz zawiesiłam
czerwone bombki. Na szczycie pojawiła się złota gwiazda. Zerknęłam
na zegarek. Wskazówki wskazywały szesnastą. Poszłam do kuchni:
- Pomóc ci? – Zapytałam matki.
- Nie, nie trzeba. Za jakieś pół
godziny trzeba będzie nakrywać do stołu. – Powiedziała.
- To ja idę się przebrać. – Szepnęłam sama do siebie. Po chwili byłam u siebie w pokoju.
Wzięłam krótki prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam
czarne rajstopy, czerwoną sukienkę i balerinki w tym samym kolorze.
Zrobiłam delikatny makijaż – rzęsy pociągnęłam mascarą, a
usta potraktowałam błyszczykiem. Włosy wyprostowałam jednym,
prostym zaklęciem. Przez głowę przebiegła mi krótka myśl. Po
pamiętnym dniu, kiedy dowiedziałam się o moim pochodzeniu włosy
przefarbowałam na czarno, i tak zostało do tej pory. Może czas
wrócić do starego koloru? W jednym momencie machnęłam różdżką
i moje kosmyki znowu miały piękny orzechowy odcień. Wzięłam
telefon oraz gitarę i zeszłam na dół. Pomogłam mamie postawić
potrawy na stole. Po chwili całość była gotowa. Kiedy wszyscy
byli przy stole do pokoju przez kominek wleciała czarno-szara sowa,
która trzymała w dziobku list. Zajrzałam do środka.
Kochana Hermiono!
Wesołych Świąt!!!
Twój Dracon.
PS. Wiem, wysiliłem się przy treści
tego listu :) .
Kocham Cię!
Pośpiesznie próbowałam znaleźć
kartkę. Po chwili osiągnęłam sukces. Odpisałam.
Kochany Draco!
Nawzajem.
Twoja Hermiona.
PS. Tak, wysiliłeś się. Też Cię
kocham ! ;*
Spojrzałam na sówkę:
- Leć maleńka powrotem. Do Malfoy
Manor. – Szepnęłam do sówki. Po chwili wyleciała przez okno.
Nastąpiła uroczysta część kolacji Wigilijnej. Życzenia,
posiłek, a następnie rozpakowywanie prezentów. Od Jean dostałam
komplet do makijażu. Jej kupiłam niebieską czapkę, szalik i
rękawiczki. Od Syriusza kilka magicznych drobiazgów do płatania
figli. Jemu sprezentowałam książkę pt.: „ Sposoby na animaga”.
Tak lubił zamieniać się w tego czarnego, dzikiego psa. Od
Anthon’ego dostałam nową mp3, a mu kupiłam futrzany futerał na
kierownicę do samochodu. Po dwudziestej pierwszej udałam się do
swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
Jutro wyjeżdżam do Syriusza na tydzień. Drugi tydzień ferii
spędzę z Draconem. Nawet nie wiem gdzie jedziemy. Powiedział, że
to ma być niespodzianka. Nawet nie wiem co mam spakować. Czyż on
nie jest denerwujący? Obiecał mi tylko, że spędzimy razem
Sylwestra i Nowy Rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz