środa, 30 stycznia 2013

Rozdział X

Otworzyłam według Dracona najpiękniejsze oczy na świecie. Leżałam w łóżku w swoim starym pokoju. Ściany miały kolor złocistego piasku. Po mojej prawej stronie znajdowało się duże okno, które zamiast parapetu miało wbudowany biały materac. Lubiłam tam siadać, gdy było mi smutno i słuchać muzyki z mojego starego mp3, które znajdowało się na moim biurku z dębowego drewna. Obok niego stała szafka na książki, pamiątki, zdjęcia i ubrania. Po mojej lewej stronie była postawiona kanapa, koło której stała duża niebieska lampa. Przed nią znajdowała się gitara, na której dawno już nie grałam. Na ścianach wisiały zdjęcia, głównie moje portrety, ale także mojej rodziny i mugolskich przyjaciół. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam wybierać ubrania, które założę. Wzięłam zwykłe jeansy i niebieski sweter. Wykonałam poranną toaletę i po piętnastu minutach byłam gotowa. Włosy związałam w kitkę. Ogarnęłam trochę pokój, pościeliłam łóżko. Zerknęłam na zegarek. Było dość wcześnie – siódma dwadzieścia trzy. Wzięłam gitarę i postanowiłam przypomnieć sobie kilka kolęd. W końcu dziś jest Wigilia Bożego Narodzenia. Po chwili jednak zrezygnowałam z kolęd i zaczęłam brzdąkać swoje ulubione kawałki.
Po chwili postanowiłam zejść na dół. Zobaczyłam jak moja była matka kręci się po kuchni. Ta kobieta nigdy nie była moją matką, lecz przyjaciółką. I jest nią do dnia dzisiejszego oraz jeszcze nie raz mi pomoże:
- Dzień dobry ma… – Zawahałam się.
- Witaj słonko. Może mów mi teraz po imieniu. – Uśmiechnęła się do mnie.
- Dobrze. Jak ja się tu dostałam, bo chyba urwał mi się film? – Zapytałam.
- Więc wczoraj przyjechałaś pociągiem do domu i spałaś. Wyniósł cię jak mniemam twój chłopak i dał cię Syriuszowi. Nigdy bym się nie spodziewała, że to będzie Malfoy. – Wyjaśniła pijąc herbatę.
- W tamtym roku też bym się tego nie spodziewała. – Mruknęłam, robiąc sobie śniadanie. Zdecydowałam się na tosty z serem.
- Jesteś w Slytherinie? – Zadała pytanie Jean. Pokiwałam głową.
- Słuchaj my ty gadu gadu, a to już dziewiąta. – Westchnęła. Zerknęłam na różowy zegarek. Rzeczywiście było już dość późno:
- Teraz masz zadanie. Tak na marginesie to listę zadań. A więc… - Uśmiechnęła się.
- Nie zaczyna się zdania od „a więc”. - Powiedziałam dumnie.
- Pójdziesz posprzątać w salonie. Powycierasz kurze, odkurzysz i przygotujesz stół do kolacji.  – Wyliczała.
- Co dalej? – Zapytałam. Nie sprzeciwiałam się. Lubiłam pomagać w domu.
- Pomożesz mi w kuchni. I mogłabyś posprzątać w swoim pokoju. – Dodała.
- Ale matkujesz. – Sapnęłam.
- To moja praca. Trzeba przywrócić ci dyscyplinę, bo z tego co wiem na początku roku nieraz miałaś kaca. – Powiedziała.
- Wiesz, co?! – Krzyknęłam oburzona na żarty.
- Nie, nie wiem. - Wyszczerzyła zęby jak małe dziecko. Udałam się do salonu. Wejście było w formie wielkiego, drewnianego łuku. Na środku leżał kawowy, puszysty dywan. Pod ścianą stała kanapa oraz prostopadle do niej fotel koloru kremowego. Naprzeciwko fotela został wmurowany kominek z białych cegieł. Pod oknem znajdował się dębowy stół i krzesła. Po prawej stronie wejścia do pomieszczenia, na niewielkiej szafce stał duży telewizor plazmowy. Na początek postanowiłam powycierać kurze. Pół godziny później ten punkt mojej listy był spełniony. Wymyśliłam, aby stół przesunąć na środek pokoju. Przeszkadzał mi w tym kanapa i fotel, więc zaplanowałam przestawić skórzane meble pod okno, na miejsce stołu, a stół na miejsce kanap. Po kilku minutach siłowania się z ciężarem przedmiotów osiągnęłam wyznaczony cel. Podreptałam po odkurzacz do małej garderoby na piętrze domu. Zaczęłam szukać ładnego obrusu. Moment później zastawa znajdowała się już na stole. Pobiegłam do kuchni:
- Posprzątałam salon. – Krzyknęła.
- Więc zajmij się resztą domu. – Powiedziała kobieta. Jęknęłam cicho. Pół godziny później miałam już za sobą hol, w którym stała tylko szafka na buty, wieszak na kurtki oraz leżał ciemny dywan. Ściany miały kolor przyjemnej żółci. Wzięłam się za dwie z trzech łazienek - moją i na parterze. Moja była w odcieniach niebieskiego, a na dole różu. Umeblowaniem wcale się nie różniły. Pod ścianą stała kwadratowa, duża wanna i jednocześnie prysznic. Umywalka znajdowała się naprzeciwko toalety. Pobiegłam na górę i wzięłam się za korytarz podobny do tego na dole. Na pierwszym piętrze znajdowała się jeszcze tylko mój pokój, łazienka oraz sypialnia łazienka rodziców. Tam nie będę sprzątać. W końcu to ich pokój. Weszłam do mojego magicznego zakątka. Pozbierałam ubrania walające się na podłodze, łóżku i w łazience. Od razu zrobiło się milej dla oka. Usłyszałam hałas dobiegający z parteru. Pobiegłam zobaczyć, co się dzieje. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to choinka. Żywe drzewko, za którego wyłonił się Syriusz i Anthony:
- Wow! Fajne zielsko. – Powiedziałam.
- Dobrze, że tak myślisz, ponieważ ją przystroisz. – Powiedział Syriusz.
- Pewnie to kolejny punkt z mojej listy? – Użyłam ironii.
- Jepp. – bąknął mój były ojciec. Pokazałam im gdzie mają postawić drzewko. Po chwili postanowiłam spryskać końcówki gałązek białym sprejem oraz zawiesiłam czerwone bombki. Na szczycie pojawiła się złota gwiazda. Zerknęłam na zegarek. Wskazówki wskazywały szesnastą. Poszłam do kuchni:
- Pomóc ci? – Zapytałam matki.
- Nie, nie trzeba. Za jakieś pół godziny trzeba będzie nakrywać do stołu. – Powiedziała.
- To ja idę się przebrać. – Szepnęłam sama do siebie. Po chwili byłam u siebie w pokoju. Wzięłam krótki prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy. Nałożyłam czarne rajstopy, czerwoną sukienkę i balerinki w tym samym kolorze. Zrobiłam delikatny makijaż – rzęsy pociągnęłam mascarą, a usta potraktowałam błyszczykiem. Włosy wyprostowałam jednym, prostym zaklęciem. Przez głowę przebiegła mi krótka myśl. Po pamiętnym dniu, kiedy dowiedziałam się o moim pochodzeniu włosy przefarbowałam na czarno, i tak zostało do tej pory. Może czas wrócić do starego koloru? W jednym momencie machnęłam różdżką i moje kosmyki znowu miały piękny orzechowy odcień. Wzięłam telefon oraz gitarę i zeszłam na dół. Pomogłam mamie postawić potrawy na stole. Po chwili całość była gotowa. Kiedy wszyscy byli przy stole do pokoju przez kominek wleciała czarno-szara sowa, która trzymała w dziobku list. Zajrzałam do środka.

Kochana Hermiono!

Wesołych Świąt!!!
Twój Dracon.
PS. Wiem, wysiliłem się przy treści tego listu :) . Kocham Cię!

Pośpiesznie próbowałam znaleźć kartkę. Po chwili osiągnęłam sukces. Odpisałam.

Kochany Draco!
Nawzajem.
Twoja Hermiona.
PS. Tak, wysiliłeś się. Też Cię kocham ! ;*

Spojrzałam na sówkę:
- Leć maleńka powrotem. Do Malfoy Manor.  – Szepnęłam do sówki. Po chwili wyleciała przez okno. Nastąpiła uroczysta część kolacji Wigilijnej. Życzenia, posiłek, a następnie rozpakowywanie prezentów. Od Jean dostałam komplet do makijażu. Jej kupiłam niebieską czapkę, szalik i rękawiczki. Od Syriusza kilka magicznych drobiazgów do płatania figli. Jemu sprezentowałam książkę pt.: „ Sposoby na animaga”. Tak lubił zamieniać się w tego czarnego, dzikiego psa. Od Anthon’ego dostałam nową mp3, a mu kupiłam futrzany futerał na kierownicę do samochodu. Po dwudziestej pierwszej udałam się do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Jutro wyjeżdżam do Syriusza na tydzień. Drugi tydzień ferii spędzę z Draconem. Nawet nie wiem gdzie jedziemy. Powiedział, że to ma być niespodzianka. Nawet nie wiem co mam spakować. Czyż on nie jest denerwujący? Obiecał mi tylko, że spędzimy razem Sylwestra i Nowy Rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz