Właśnie jechałam powozem do
Hogwartu. Do mojej ukochanej Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie. Chciałam jechać sama nie po to, żeby
zostać sam na sam ze swoimi myślami, tylko po to, aby
zapalić i móc napić się do woli. Tak ja Hermiona Granger. A
właściwie już nie Granger. Teraz nazywam się Hermiona
Black- nazwisko po tatusiu. Mam tylko dwa wspomnienia z moim ojcem.
Pierwsze jest dziwne, na początku go nienawidziłam, ale później
się z niego śmiałam.
***
Był koniec sierpnia, wakacyjny wieczór.
Mama zawołała mnie na kolację. Usłyszałam, że ktoś wszedł do
domu. Pomyślałam, że to któraś z koleżanek mamy. Często
zapraszała je do domu. Gdy zeszłam na dół zdziwiłam się, a
nawet przestraszyłam. Ta osoba w moim domu nie wróżyła nic
dobrego. W drzwiach zobaczyłam Syriusza Black’a i jego żonę.
Usiedliśmy przy stole:
- Hermiono, mamy ci coś ważnego do
powiedzenia. Nie chcemy cię więcej okłamywać. - Powiedział mój
ojciec. Siedziałam przestraszona jakby coś zaraz miało wywołać u mnie wielki ból.
- Nie jesteś naszą córką. - Powiedziała
spokojnie moja matka. Przez chwilę nie rozumiałam sensu tych słów.
Powtarzałam je sobie w myślach aż w końcu to do mnie dotarło. Moje
oczy zaczęły wypełniać łzy. Pierwsza z nich spływała już po
moim policzku. Wstałam szybko od stołu. Zapłakana pobiegłam
do swojego pokoju. Chciałam zadać pytanie ”a kim są moi
rodzice?”, ale odpowiedź sama mi się nasunęła. No bo co w moim
domu robiliby Blackowie. Nie chciałam wiedzieć nic
więcej. Nic mnie nie
interesowało. Płakałam jeszcze jakąś dobrą godzinę. W końcu
postanowiłam przestać. Wzięłam telefon i wybrałam numer, na
który już od dłuższego czasu nie dzwoniłam. Po paru minutach
byłam gotowa. Miałam na sobie czarną, lateksową miniówkę, białą
bluzkę, błyszczącą kamizelkę i szpilki. Wzięłam małą, czarną
torebkę i spojrzałam jeszcze raz w lustro. Miałam ciemny makijaż,
ale było mi w nim ładnie. Moje włosy za pomocą jednego zaklęcia
przefarbowałam na czarno z jasnymi pasemkami na końcach. Zaczesałam
je do tyłu i trochę natapirowałam. Pewna siebie zeszłam na
dół i bez słowa wyszłam z domu. Moim rodzicom i tym, i tym to się
nie podobało. Jedna z kobiet w środku zajrzała przez okno oglądając
moje poczynania. Wsiadłam do czerwonego samochodu. Za kierownicą
siedziała wysoka blondynka, o niebieskich oczach, która niegdyś
była moją przyjaciółką. Mindy poznała cztery miesiące temu jakiegoś
chłopaka, który wmieszał ją w świat narkotyków, papierosów,
używek i innych. Po tym straciłam z nią kontakt:
- Cześć dziewczyno! Miło cię znowu
widzieć, - Powiedziała. Pocałowałam ją w policzek na powitanie.
- Mi ciebie też. Jedźmy, bo nie
mogę już patrzeć na ten dom. - Powiedziałam prosząc. Ona tylko się
uśmiechnęła i ruszyłyśmy. Naszym celem była willa jakiejś tam
jej koleżanki, która urządziła imprezę. Gdy weszłam do środka
poczułam tylko zapach alkoholu i papierosów. Nie przeszkadzało mi
to. Sama pierwsze co zrobiłam to skosztowałam papierosów. Później
następnego, i następnego. Nawet nie liczyłam ile
wypaliłam paczek. W między czasie wciągnęłam
jeszcze trawkę. Oczywiście szybko też zdążyłam się upić. Była
około druga w nocy. Zmęczona całą zabawą wzięłam kieliszek z
czerwonym winem i wyszłam na taras. Było ciepło, a wręcz duszno.
Patrzyłam w księżyc. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos:
- Ooo, kogo my tu mamy. Granger, nie
wiedziałem, że umiesz tak ostro balować. Nawet chyba ja się nigdy
tak nie upiłem. - Powiedział śmiejąc się tym swoim
cynicznym uśmieszkiem.
- Malfoy, po pierwsze jak widzisz
nawet ja potrafię być niegrzeczną dziewczynką, po drugie wcale
dużo nie wypiłam, ale jak widać mam słabą głowę, więc są efekty. Po
trzecie nie jestem już Granger. - Przerwałam na chwilkę. - Hermiona
Black, miło mi. - Wyciągnęłam rękę próbując powstrzymać
śmiech. Uśmiechnął się do mnie i podała mi rękę. Jego oczy na
chwilę przestały być wypełnione nienawiścią, ale były
rozbawione.
- Jak to możliwe? - Zapytał
zaciekawiony.
- Nie wiem. Nie chciałam tego słuchać.
Zadzwoniłam po przyjaciółkę i znalazłam się tutaj. - Tłumaczyłam
się. Przez chwilę poczułam się dziwnie. Przecież ja normalnie
rozmawiałam z Malfoyem. Dopiero teraz przyjrzałam mu się
dokładniej. Miał na sobie jasne jeansy, czarne buty, białą
koszulę opinającą jego tors, rozpiętą na trzy ostatnie guziki,
odsłaniając przy tym kawałek jego świetnie wyrzeźbionej klatki piersiowej.
Przez wakacje jeszcze bardziej wyprzystojniał. Jego włosy w kolorze
tlenionego blondu opadały mu niesfornie na czoło. Tylko jego oczy
się nie zmieniły. Stalowe, pokazywały albo nienawiść albo
nic.
- Co ty tak w ogóle tutaj robisz? Z
mugolami? - Zapytałam.
- Kuzynka mnie tu ściągnęła. Mam
nadzieję, że dotrzymasz mi towarzystwa i ze mną zatańczysz? - Zapytał i wyciągnął rękę w moją stronę. Lekko zaskoczona
podałam mu dłoń. Po chwili znaleźliśmy się na parkiecie.
Leciała właśnie wolna piosenka. Malfoy położył ręce na mojej
tali i przyciągnął do siebie, a ja zarzuciłam dłonie na jego
szyję. Tańczyliśmy wtuleni w siebie kiedy nagle muzyka przestała
grać. Odsunęliśmy się:
- Chcesz coś do picia? - Zapytał.
- Tak, czerwone wino - Odpowiedziałam
szybko. Wyszłam na taras. Po chwili chłopak już był koło mnie z
dwoma kieliszkami w ręce. Wzięłam tę z czerwoną
zawartością. Zaczęłam szukać w torebce papierosów, a następnie
zapalniczki. Po chwili zaciągałam się dymem nikotynowym.
- Dlaczego to robisz? - Zapytał
wskazując na wino i papierosa.
- Chcę sprawić Syriuszowi tyle bólu,
ile on sprawił mi zatajając przede mną prawdę. - Powiedziałam na
jednym oddechu. - Tak po za tym, chyba by się wkurzył gdyby mnie z
tobą zobaczył. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Tak, byłby wściekły. - Powiedział. -
Hermiono, boisz się, prawda? - Zapytał przeszywając mnie wzrokiem.
- Niby czego? - Zapytałam obojętnie.
- Tego co będzie jutro, w przyszłości. - Powiedział ciszej.
- Sama nie wie… - Przerwał mi kładąc
na moich ustach palec. Wyciągnął z moich ust papierosa. Pocałował
mnie. Najpierw delikatnie, ale gdy był już pewny, że go nie
odtrącę zaczął pogłębiać pocałunek. W końcu nasze
języki zaczęły swój wspólny taniec. Nie wiedziałam czy trwało
to sekundy czy godziny. Ogarniało mnie
szczęście albo coś podobnego do szczęścia. Nie chciałam, aby
to się skończyło. Jednak kiedyś musiało. Wreszcie oderwał się
ode mnie i spojrzał mi w oczy, a potem odszedł. Jakaś moja cząstka
chciała za nim pobiec, zatrzymać go, znowu poczuć jego usta, ale
ta rozsądniejsza część nie pozwoliła ruszyć się moim nogom z
miejsca. Postanowiłam, że zanocuje u koleżanki.
***
Do końca wakacji moje dni wyglądały
tak samo. Rano leczenie kaca, po południu spotkania z Draco,
a wieczorem imprezy. Tylko dwa razy było inaczej. Zamiast na
imprezie, byłam z Draconem.
***
Gdy skończyłam rozmyślać o moim
pierwszym wspomnieniu doszłam do wniosku, że było w nim więcej
Dracona niż Syriusza. Od razu na tę myśl poprawił mi się
humor. Zauważyłam, że w moim powozie ktoś jest. Wiedziałam, że
to Draco. Usiadłam koło niego wtuliłam się w niego i pocałowałam
go. Oddawał pocałunki z taką samą pasją jak ja. Wiedziałam, że
widzą to moi byli przyjaciele. Odsunęłam się od Draco i zaczęłam
wspominać moje drugie spotkanie z ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz