środa, 30 stycznia 2013

Rozdział III


Poczułam coś na swoich ustach. Czyjeś usta. Bardzo napalone usta. Należały do Draco. Zamiast otworzyć oczy, zaczęłam oddawać pocałunki. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie:
- Mogłabym być tak codziennie budzona. - Wyszeptałam kusząco.
- A ja mógłbym tak codziennie spać. - Odpowiedział cicho.
- Co mamy pierwsze? - Spytałam.
- Mamy eliksiry. - Odpowiedział.
- A to może być. - Powiedziałam obojętnie.
- Dziewczyno nie wiesz co mówisz. Teraz gdy jesteś w Slytherinie, Snape będzie dla ciebie dobry jak nie wiadomo co. A po za tym zobaczymy jak dopiecze dziś Gryfonom. - Powiedział uradowany.
- O to zapowiada się fajnie. - Powiedziałam ziewając. -Na Merlina patrz, która godzina. Co prawda i tak nam się nie oberwie, ale musimy się pośpieszyć. - Powiedziałam zadziornie i wybiegłam z łóżka do łazienki. Po 20 minutach byłam gotowa. I tak byłam już spóźniona 10 minut. Razem ze Smokiem wbiegłam do klasy i usłyszałam nietoperza:
- O proszę, proszę nasze dwa gołąbki. I to w dodatku spóźnione 13 minut. Ile wam za to odjąć punktów? - Wiedziałam, że i tak nie odejmie nam ani punktu.
- Profesorze, i tak już pogrążyliśmy nasz dom. Może jakaś kara dla odmiany? - Zapytał Dracon, próbując ratować nasz dom jeśli chodzi o punkty.
- Zastanowię się. Siadajcie. - Powiedział. - A i zostańcie po lekcjach. - Dokończył. Usiedliśmy koło siebie. Temat był już dawno mi znany, więc nadrobiłam straty naszego domu. Za byle pierdoły dostawałam punkty. Inni ślizgoni także dostawali punkty. W połowie lekcji nasz wynik wynosił zamiast minus 50, to minus 13. Przez większość czasu zamiast lekcją, zajmowałam się Draconem. W międzyczasie skradłam mu kilka całusów, co naprawdę wkurzyło nietoperza:
- Wiecie co, wy najlepiej idźcie ze sobą do łóżka, to będzie z wami spokój na resztę dnia, a oszczędzicie tylko mękę innym nauczycielom. - Zaproponował żartując. Większość ślizgonów zaczęło się śmiać.
- Jeśli daje nam pan wolną rękę to możemy iść, ale obawiam się, że to nie starczy na cały dzień, tylko na jakieś 30 minut. - Powiedział Draco obejmując mnie ramieniem. Próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
- Ach, ta dzisiejsza młodzież. - Westchnął i odszedł od naszej ławki. Lekcja przebiegła nam dość szybko. Na koniec musiałam zostać u profesora:
- Słuchajcie, widzę, że się bardzo lubicie. Na moich lekcjach możecie sobie pozwolić na duże lenistwo, ale inni nauczyciele dostaną szału. - Powiedział.
- Dobrze, rozumiemy. - Powiedziałam zerkając co chwilę to na nietoperza, a to na Draco.
- Proszę was. I tak nasze punkty po wczorajszym waszym numerze wyglądają marnie. - Zakończył. - A i na dzisiejszej imprezie…bawcie się dobrze. - Dodał.
- No tak impreza. - Powiedział nagle Draco. - Dzięki, psorze prawie zapomniałem. - Dodał. Wyszliśmy z sali:
- Oczywiście na imprezę idziesz ze mną? - Zapytał.
- Jasne, Dracuś. - Powiedziałam udając głos kochanej prześladowczyni mojego chłopaka Pansy Parkinson. Po drodze skradłam mu buziaka, no może dwa. W końcu dotarliśmy do Wielkiej Sali. Nie bardzo chciało mi się jeść. Zaczęłam szukać niewielkiego pudełka w torebce:
- Draco masz ogień? - Zapytałam szeptem.
- Idziesz zapalić? - Zapytał podając mi zapalniczkę.
- Spotkamy się później. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
***
Gdy tylko wyszłam na korytarz zauważyłam, że w moją stronę idzie Ron, Harry i Ginny.
- Hej. - Powiedziała niepewnie Ruda.
- Cześć. - Odpowiedziałam.
- Ginny, możemy pogadać? - Zapytałam.
- Jasne. - Powiedziała miło. Nie zrobiłyśmy nawet dwóch kroków, a Rudzielec zauważył w mojej ręce pudełko papierosów.
- Ty palisz. - Krzyknęła na tyle głośno, że wzrok chłopaków skierował się na mnie. Skarciłam ich wzrokiem.
- Ginny cicho! Choć. - Szepnęłam. Poszłyśmy do łazienki Jęczącej Marty. Wyciągnęłam z paczki papierosa i zapaliłam go. Wyciągnęłam rękę z paczką w jej stronę, ale nawet na nią nie spojrzała:
- Ginny, pomimo tego, że jestem w Slytherinie, nie odzywam się do ojca i około trzy razy dziennie kocham się z Draco. - Powiedziałam powstrzymując śmiech na wzmiankę o tym ostatnim. - To tęsknię za tobą. - Powiedziałam.
- Ja też. - Odpowiedziała. Wtedy jednej z kabiny wyleciała Marta:
- Hej Ginny! Hi, hi! Co to za nowa koleżanka. - Zapytała Marta.
- Cześć Marto. - Powiedziałam spokojnie.
- Hermiona…Hermiona Granger. Ależ się dziewczyno zmieniłaś. - Powiedziała zdziwiona.
- Chcecie wiedzieć o co chodzi z moją przemianą, ze mną. - Powiedziałam. Nie mogłam dobrać słów. Nie będę się kryć, bo każdy już zdążył zauważyć, że się zmieniłam. O całe 360 stopni.
- Tak, jasne. Opowiadaj. - Powiedziały obydwie zgodnie.
- No więc to było pod koniec wakacji. - Zaczęłam. Opowiedziałam im swoją historię. Zanim zaczęły zadawać zbędne pytania spojrzałam na zegarek:
- O nie! Spóźnię się. - Krzyknęłam.
- Na co? - Zapytała Ginny.
- W Slytherinie jest impreza. Muszę już lecieć. Ginny masz jutro czas po południu? - Zapytałam.
- Tak, a co? Spacer? - Zapytała.
- Ok. Bądź o siedemnastej pod Wielką Salą. A i wcześniej, że kocham się z Draco około 3 razy dziennie to żartowałam. - Powiedziałam i wybiegłam z pomieszczenia. Po kilku minutach byłam w swoim domitorium. Wzięłam szybki prysznic. Włosy uczesałam tak jak zawsze - zaczesane do tyłu i natapirowane. Ubrałam się w fioletową tunikę zdobioną cekinami na ramiączkach. Właściwie mogłaby posłużyć mi jako sukienka. Do tego nałożyłam czarne, lateksowe legginsy i zrobiłam sobie makijaż w odcieniach różu i fioletu. Nałożyłam fioletowe buty na wysokim obcasie, z śmiesznymi, różowymi piórkami z boku. Nałożyłam jeszcze czarne kolczyki i naszyjnik, spryskałam się perfumami i wyszłam ze swojego pokoju. Po do pokoju wspólnego ślizgonów spotkałam swoje, stare koleżanki z domu lwa:
- Hermiona, gdzie idziesz? - Zapytała się pierwsza ciekawska Lavender Brown. 
- Draco zaprosił mnie na imprezę w pokoju wspólnym Slytherinu. - Odpowiedziałam beznamiętnie.
- To miłej zabawy. - Bąknęła druga - Parvati Patil. Zaczęłam iść dalej, ale ktoś nagle złapał mnie od tyłu w talii, a drugą ręką zakrył mi oczy. Już czułam te znajome i tak przeze mnie kochane perfumy. Odwróciłam się do mojego „napastnika” przodem i pocałowałam go krótko w usta:
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - Powiedział i zdjął ręce z moich oczu.
- Kobieca intuicja. - Powiedziałam łobuzersko. Objął mnie ramieniem i tak pokazaliśmy się na imprezie. Gdy weszliśmy, zabawa była już nieźle rozkręcona. Obiecałam sobie, że nie zapalę dziś ani jednego papierosa. No, ale napić się troszeczkę nie zaszkodzi. Po kilku godzinach cały pokój był już totalnie zalany. Ja sama tyle wypiłam, że nie umiałam stać, a co dopiero chodzić w linii prostej. Z Draconem było podobnie tak jak z Roxi i Blaisem. Wtedy przyszedł do nas Snape:
- Widzę, że nieźle się bawicie. - Powiedział. Byłam cholernie zaskoczona. Przecież przed nauczycielem stało właśnie stado pijanych nastolatków.
- W pokojach znajdziecie coś co pomoże wam jutro z głowami. - Powiedział lekko uśmiechnięty i wyszedł. W tej chwili poczułam jak coś ciągnie mnie w dół. Po chwili siedziałam na kolanach Dracona. Nagle wpił się w moje usta. Całowaliśmy się tak długo, aż usłyszałam:
- Zagramy w butelkę? - Zaproponował ktoś z obecnych. W pokoju było jeszcze góra dwadzieścia osób, ale i tak większość nie grała. Była około 2 w nocy. Do gry przystąpiło dziewięć osób: ja, Draco, Roxi, Zabini, Mops, Caroline, Rose, Paul i Dean. Kręcić zaczęła Caroline. Wypadło na Paula. Później on kręcił i wypadło na inne osoby. Minęło parę minut, a butelka zręcznie mnie omijała. W końcu Roxi zakręciła:
- Pytanie czy zadanie? - Zapytała Blaisa.
- Pytanie. - Odpowiedział.
- Która dziewczyna z tutaj obecnych jest najbardziej seksowna i roznamiętniona? - Zapytała uwodzicielskim głosem.
- Oczywiście Hermi. - Odpowiedział pewny siebie.
- Miło mi. - Powiedziałam zaskoczona.
- Stary, odczep się od mojej dziewczyny. - Warknął Draco.
- Złotko, nie gniewaj się. - Powiedziałam i skradłam mu całusa, żeby go udobruchać. Diabeł zakręcił butelką i wypadło na Smoka:
- No bracie, pytanie czy…  
- Zadanie. - Przerwał mu blondyn.
- Okej, więc zapal studenta z Hermi. - Powiedział po chwili zastanowienie.
- Okej. - Powiedzieliśmy jednocześnie z Draco. Po chwili ktoś rzucił w naszą stronę papierosy i zapałki. Dracon zapalił jednego i zaciągnął się nim. Wtedy nasze usta się delikatnie zetknęły i cały dym znalazł się w moich ustach. Skończyliśmy. Wtedy Draco zakręcił i w międzyczasie kończył palić zapalonego papierosa. Jak na złość wypadło na mnie:
- O słonko co by ci tu wymyślić? Jakieś zadanie. - Powiedział zabawnie.
- Skąd wiesz, że chcę  zadanie. A i spróbuj coś wykombinować co mi się nie spodoba to pożałujesz. - Powiedziałam strojąc groźną minę.
- Widzisz barcie, normalnie pod pantoflem. - Powiedział Zabini.
- Czyli rozumiem, że Roxi pozwala ci robić co chcesz? - Zapytał tleniony.
- Tak,wszystko co może z wyjątkiem tego co mu zabronię. - Wtrąciła się Roxi. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. W końcu doczekałam się mojego nieszczęsnego zadania:
- Pokaż mi jak bardzo mnie kochasz. - Powiedział z szelmowską miną.
- Osz ty. - Powiedziałam i rzuciłam się na niego. Padł na podłogę, a ja leżałam na nim wpijając swoje usta w jego. Nasze usta wirowały. Języki splatały się razem. Zrobiło mi się gorąco i jakbym dostała skrzydeł. Po chwili wróciliśmy do normalnej pozycji siedzącej. Wtedy ja zakręciłam. Zdziwiłam się kiedy wypadło na Dracon. Oboje zaczęliśmy się śmiać:
- O nie…haha… tylko…ha…nie to! - Śmiał się. - Chcę… - Nie dokończył.
- Pytanie. - Powiedziałam za niego.
- Więc co ci wpadło do głowy, żeby do mnie podejść, a później mnie pocałować na tej imprezie na wakacjach? - Zapytałam.
- No toś się wrąbał. - Skomentował Diabeł.
- Wcale nie. Dla mnie to bardzo łatwe pytanie. Zobaczyłem jakąś laskę na tarasie. Podchodziłem coraz bliżej i dostrzegłem, że to ty. Tylko coś mi nie grało. Ty z papierosem, pijana. Jak się dowiedziałem, że to dzięki wspaniałemu ojczulkowi…
- Ooo! Jak miło, że o mnie wspominasz. - Usłyszałam ostry głos. Odruchowo spojrzałam w stronę, z której wydobywał się ten dźwięk. Zupełnie zamarłam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz