Poczułam coś na swoich ustach. Czyjeś
usta. Bardzo napalone usta. Należały do Draco. Zamiast otworzyć
oczy, zaczęłam oddawać pocałunki. Po dłuższej chwili
oderwaliśmy się od siebie:
- Mogłabym być tak codziennie budzona. - Wyszeptałam kusząco.
- A ja mógłbym tak codziennie
spać. - Odpowiedział cicho.
- Co mamy pierwsze? - Spytałam.
- Mamy eliksiry. - Odpowiedział.
- A to może być. - Powiedziałam
obojętnie.
- Dziewczyno nie wiesz co mówisz. Teraz
gdy jesteś w Slytherinie, Snape będzie dla ciebie dobry
jak nie wiadomo co. A po za tym zobaczymy jak dopiecze dziś Gryfonom. - Powiedział uradowany.
- O to zapowiada się
fajnie. - Powiedziałam ziewając. -Na Merlina patrz, która godzina. Co
prawda i tak nam się nie oberwie, ale musimy się pośpieszyć. - Powiedziałam zadziornie i wybiegłam z łóżka do łazienki. Po 20
minutach byłam gotowa. I tak byłam już spóźniona 10 minut. Razem
ze Smokiem wbiegłam do klasy i usłyszałam nietoperza:
- O proszę, proszę nasze dwa gołąbki.
I to w dodatku spóźnione 13 minut. Ile wam za to odjąć punktów? - Wiedziałam, że i tak nie odejmie nam ani punktu.
- Profesorze, i tak już pogrążyliśmy
nasz dom. Może jakaś kara dla odmiany? - Zapytał Dracon, próbując
ratować nasz dom jeśli chodzi o punkty.
- Zastanowię się. Siadajcie. - Powiedział. - A i zostańcie po lekcjach. - Dokończył. Usiedliśmy
koło siebie. Temat był już dawno mi znany, więc nadrobiłam
straty naszego domu. Za byle pierdoły dostawałam punkty. Inni ślizgoni także dostawali punkty. W połowie lekcji nasz wynik
wynosił zamiast minus 50, to minus 13. Przez większość czasu
zamiast lekcją, zajmowałam się Draconem. W międzyczasie skradłam
mu kilka całusów, co naprawdę wkurzyło nietoperza:
- Wiecie co, wy najlepiej idźcie ze
sobą do łóżka, to będzie z wami spokój na resztę dnia, a
oszczędzicie tylko mękę innym nauczycielom. - Zaproponował
żartując. Większość ślizgonów zaczęło się śmiać.
- Jeśli daje nam pan wolną rękę to
możemy iść, ale obawiam się, że to nie starczy na cały dzień,
tylko na jakieś 30 minut. - Powiedział Draco obejmując mnie
ramieniem. Próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
- Ach, ta dzisiejsza młodzież. - Westchnął i odszedł od naszej ławki. Lekcja przebiegła nam dość
szybko. Na koniec musiałam zostać u profesora:
- Słuchajcie, widzę, że się bardzo
lubicie. Na moich lekcjach możecie sobie pozwolić na duże
lenistwo, ale inni nauczyciele dostaną szału. - Powiedział.
- Dobrze, rozumiemy. - Powiedziałam
zerkając co chwilę to na nietoperza, a to na Draco.
- Proszę was. I tak nasze punkty po
wczorajszym waszym numerze wyglądają marnie. - Zakończył. - A i
na dzisiejszej imprezie…bawcie się dobrze. - Dodał.
- No tak impreza. - Powiedział nagle
Draco. - Dzięki, psorze prawie zapomniałem. - Dodał. Wyszliśmy z sali:
- Oczywiście na imprezę idziesz ze
mną? - Zapytał.
- Jasne, Dracuś. - Powiedziałam udając
głos kochanej prześladowczyni mojego chłopaka Pansy Parkinson. Po
drodze skradłam mu buziaka, no może dwa. W końcu dotarliśmy do
Wielkiej Sali. Nie bardzo chciało mi się jeść. Zaczęłam szukać
niewielkiego pudełka w torebce:
- Draco masz ogień? - Zapytałam
szeptem.
- Idziesz zapalić? - Zapytał podając
mi zapalniczkę.
- Spotkamy się później. - Powiedziałam
i pocałowałam go w policzek.
***
Gdy tylko wyszłam na korytarz
zauważyłam, że w moją stronę idzie Ron, Harry i Ginny.
- Hej. - Powiedziała niepewnie Ruda.
- Cześć. - Odpowiedziałam.
- Ginny, możemy pogadać? - Zapytałam.
- Jasne. - Powiedziała miło. Nie
zrobiłyśmy nawet dwóch kroków, a Rudzielec zauważył w mojej ręce
pudełko papierosów.
- Ty palisz. - Krzyknęła na tyle głośno,
że wzrok chłopaków skierował się na mnie. Skarciłam ich
wzrokiem.
- Ginny cicho! Choć. - Szepnęłam.
Poszłyśmy do łazienki Jęczącej Marty. Wyciągnęłam z paczki
papierosa i zapaliłam go. Wyciągnęłam rękę z paczką w jej
stronę, ale nawet na nią nie spojrzała:
- Ginny, pomimo tego, że jestem w
Slytherinie, nie odzywam się do ojca i około trzy razy dziennie
kocham się z Draco. - Powiedziałam powstrzymując śmiech na
wzmiankę o tym ostatnim. - To tęsknię za tobą. - Powiedziałam.
- Ja też. - Odpowiedziała. Wtedy jednej
z kabiny wyleciała Marta:
- Hej Ginny! Hi, hi! Co to za nowa
koleżanka. - Zapytała Marta.
- Cześć Marto. - Powiedziałam
spokojnie.
- Hermiona…Hermiona Granger. Ależ
się dziewczyno zmieniłaś. - Powiedziała zdziwiona.
- Chcecie wiedzieć o co chodzi z moją przemianą, ze mną. - Powiedziałam. Nie mogłam dobrać
słów. Nie będę się kryć, bo każdy już zdążył zauważyć,
że się zmieniłam. O całe 360 stopni.
- Tak, jasne. Opowiadaj. - Powiedziały
obydwie zgodnie.
- No więc to było pod koniec wakacji. - Zaczęłam. Opowiedziałam im swoją historię. Zanim zaczęły
zadawać zbędne pytania spojrzałam na zegarek:
- O nie! Spóźnię się. - Krzyknęłam.
- Na co? - Zapytała Ginny.
- W Slytherinie jest impreza. Muszę już
lecieć. Ginny masz jutro czas po południu? - Zapytałam.
- Tak, a co? Spacer? - Zapytała.
- Ok. Bądź o siedemnastej pod Wielką Salą.
A i wcześniej, że kocham się z Draco około 3 razy dziennie to
żartowałam. - Powiedziałam i wybiegłam z pomieszczenia. Po kilku
minutach byłam w swoim domitorium. Wzięłam szybki prysznic. Włosy
uczesałam tak jak zawsze - zaczesane do tyłu i natapirowane. Ubrałam
się w fioletową tunikę zdobioną cekinami na ramiączkach.
Właściwie mogłaby posłużyć mi jako sukienka. Do tego nałożyłam
czarne, lateksowe legginsy i zrobiłam sobie makijaż w odcieniach
różu i fioletu. Nałożyłam fioletowe buty na wysokim obcasie, z
śmiesznymi, różowymi piórkami z boku. Nałożyłam jeszcze czarne
kolczyki i naszyjnik, spryskałam się perfumami i wyszłam ze
swojego pokoju. Po do pokoju wspólnego ślizgonów spotkałam swoje, stare koleżanki z domu
lwa:
- Hermiona, gdzie idziesz? - Zapytała
się pierwsza ciekawska Lavender Brown.
- Draco zaprosił mnie na imprezę w
pokoju wspólnym Slytherinu. - Odpowiedziałam beznamiętnie.
- To miłej zabawy. - Bąknęła
druga - Parvati Patil. Zaczęłam iść dalej, ale ktoś nagle
złapał mnie od tyłu w talii, a drugą ręką zakrył mi oczy. Już
czułam te znajome i tak przeze mnie kochane perfumy. Odwróciłam
się do mojego „napastnika” przodem i pocałowałam go krótko w
usta:
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - Powiedział i zdjął ręce z moich oczu.
- Kobieca intuicja. - Powiedziałam
łobuzersko. Objął mnie ramieniem i tak pokazaliśmy się na
imprezie. Gdy weszliśmy, zabawa była już nieźle rozkręcona.
Obiecałam sobie, że nie zapalę dziś ani jednego papierosa. No,
ale napić się troszeczkę nie zaszkodzi. Po kilku godzinach cały
pokój był już totalnie zalany. Ja sama tyle wypiłam, że nie
umiałam stać, a co dopiero chodzić w linii prostej. Z Draconem
było podobnie tak jak z Roxi i Blaisem. Wtedy przyszedł do nas
Snape:
- Widzę, że nieźle się bawicie. - Powiedział. Byłam cholernie zaskoczona. Przecież przed
nauczycielem stało właśnie stado pijanych nastolatków.
- W pokojach znajdziecie coś co pomoże
wam jutro z głowami. - Powiedział lekko uśmiechnięty i
wyszedł. W tej chwili poczułam jak coś ciągnie mnie w dół. Po
chwili siedziałam na kolanach Dracona. Nagle wpił się w moje usta.
Całowaliśmy się tak długo, aż usłyszałam:
- Zagramy w butelkę? - Zaproponował
ktoś z obecnych. W pokoju było jeszcze góra dwadzieścia osób, ale i tak
większość nie grała. Była około 2 w nocy. Do gry przystąpiło
dziewięć osób: ja, Draco, Roxi, Zabini, Mops, Caroline, Rose, Paul
i Dean. Kręcić zaczęła Caroline. Wypadło na Paula. Później on
kręcił i wypadło na inne osoby. Minęło parę minut, a butelka
zręcznie mnie omijała. W końcu Roxi zakręciła:
- Pytanie czy zadanie? - Zapytała
Blaisa.
- Pytanie. - Odpowiedział.
- Która dziewczyna z tutaj obecnych
jest najbardziej seksowna i roznamiętniona? - Zapytała
uwodzicielskim głosem.
- Oczywiście Hermi. - Odpowiedział pewny
siebie.
- Miło mi. - Powiedziałam zaskoczona.
- Stary, odczep się od mojej
dziewczyny. - Warknął Draco.
- Złotko, nie gniewaj się. - Powiedziałam i skradłam mu całusa, żeby go udobruchać. Diabeł
zakręcił butelką i wypadło na Smoka:
- No bracie, pytanie czy…
- Zadanie. - Przerwał mu blondyn.
- Okej, więc zapal studenta z
Hermi. - Powiedział po chwili zastanowienie.
- Okej. - Powiedzieliśmy jednocześnie z
Draco. Po chwili ktoś rzucił w naszą stronę papierosy i zapałki.
Dracon zapalił jednego i zaciągnął się nim. Wtedy nasze usta się
delikatnie zetknęły i cały dym znalazł się w moich ustach.
Skończyliśmy. Wtedy Draco zakręcił i w międzyczasie kończył
palić zapalonego papierosa. Jak na złość wypadło na mnie:
- O słonko co by ci tu wymyślić?
Jakieś zadanie. - Powiedział zabawnie.
- Skąd wiesz, że chcę zadanie.
A i spróbuj coś wykombinować co mi się nie spodoba to pożałujesz. - Powiedziałam strojąc groźną minę.
- Widzisz barcie, normalnie pod
pantoflem. - Powiedział Zabini.
- Czyli rozumiem, że Roxi pozwala ci
robić co chcesz? - Zapytał tleniony.
- Tak,wszystko co może z wyjątkiem
tego co mu zabronię. - Wtrąciła się Roxi. Wszyscy wybuchliśmy
śmiechem. W końcu doczekałam się mojego nieszczęsnego zadania:
- Pokaż mi jak bardzo mnie kochasz. - Powiedział z szelmowską miną.
- Osz ty. - Powiedziałam i rzuciłam się
na niego. Padł na podłogę, a ja leżałam na nim wpijając swoje
usta w jego. Nasze usta wirowały. Języki splatały się razem.
Zrobiło mi się gorąco i jakbym dostała skrzydeł. Po chwili
wróciliśmy do normalnej pozycji siedzącej. Wtedy ja zakręciłam.
Zdziwiłam się kiedy wypadło na Dracon. Oboje zaczęliśmy się
śmiać:
- O nie…haha… tylko…ha…nie to! - Śmiał się. - Chcę… - Nie dokończył.
- Pytanie. - Powiedziałam za niego.
- Więc co ci wpadło do głowy, żeby
do mnie podejść, a później mnie pocałować na tej imprezie na
wakacjach? - Zapytałam.
- No toś się wrąbał. - Skomentował
Diabeł.
- Wcale nie. Dla mnie to bardzo łatwe
pytanie. Zobaczyłem jakąś laskę na tarasie.
Podchodziłem coraz bliżej i dostrzegłem, że to ty. Tylko coś mi
nie grało. Ty z papierosem, pijana. Jak się dowiedziałem,
że to dzięki wspaniałemu ojczulkowi…
- Ooo! Jak miło, że o mnie wspominasz. - Usłyszałam ostry głos. Odruchowo spojrzałam w stronę, z której
wydobywał się ten dźwięk. Zupełnie zamarłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz