środa, 30 stycznia 2013

Rozdział V



Cudownie, pięknie, nieziemsko. Na środku wielkiej polany stał stół z zastawą dla dwojga i zapaloną świecą. Droga do stołu była usypana z róż. Z jednej strony polany był las, a z drugiej jezioro. W tafli wody odbijało się światło księżyca. Gwiazdy rozświetlały niebo. Brakowało tylko jednego. Zaczęłam iść w stronę jeziora. Patrzyłam na łódkę, która była na brzegu. Wtedy usłyszałam coś za sobą. Odwróciłam się. Był tam brakujący element całego wieczoru. Stał oparty o drzewo. Ubrany w ciemne jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę. Wyglądał wspaniale. Zaczęłam iść w jego stronę. Przytuliłam go:

- Podoba ci się? - Usłyszałam.

- Tak, jest cudownie. - Powiedziałam. Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę stołu. Usiedliśmy. Na naszych talerzach pojawiła się sałatka owocowa i zestaw innych moich ulubionych smakołyków. Oraz czerwone wino.

- To jak bardzo wkurzył cię wczoraj Weasley? - Zapytał.

- Oj, nie chce mi się o tym mówić. - Powiedziałam.

- Ze mną możesz porozmawiać o wszystkim. To jak? Wczoraj Zakon miał zebranie? - Zapytał się wprost.

- Skąd wiesz? - Zapytałam.

- Domyśliłem się. - Odpowiedział.

- Więc tak, Zakon miał zebranie i … - Zaczęłam niepewnie.

- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nie martw się. Nic nie trafi do sfer wyższych. - Powiedział.

- No dobrze. Więc zaczęli coś tam, że rozgryźli Voldemorta i ja się wtrąciłam. Podałam im znaczącą wiadomość i wtedy Ronald dodał swoje trzy grosze. - Powiedziałam zaczynając jeść sałatkę.

- To znaczy? - Zapytał Draco.

-Cytować?- zapytałam z udawanym uśmiechem. Przytaknął. - Więc to tak leciało: „Tak wszystko nam mówisz, a możliwe, że będziesz musiała zabić swojego chłopaka śmierciożercę”
- A to… - Przerwał mi, lecz nie dokończył. Poprosiłam znakiem (czyt. położyłam palec na swoich ustach, co miało oznaczać : cicho) by był cicho.

- Ja powiedziałam, że nie jesteś śmierciożercą, ale on dodał„jeszcze”. Wtedy wybiegłam z Sali i poszłam do swojego domitorium. Później wpadł do mnie ojciec. Pogodziliśmy się. - Skończyłam.

- Wiesz, nie wiem co mam powiedzieć. - Mruknął cicho.

- Ja też nie wiem co o tym myśleć, ale jak by nie było to on ma trochę racji. - Powiedziałam i wstałam i zaczęłam biec przed siebie. On zaczął biec za mną:

- Hermiona, czekaj! - Krzyknął. W końcu złapał mnie za rękę i przytulił.

- Może i ma racje, że i tak każą mi zostać śmierciożercą, ale nie wie najważniejszej rzeczy. - Powiedział.

- Jakiej? - Zapytałam.

- Ja nie chce nim być. - Powiedział.

- Ale czy jeśli się sprzeciwisz to czy oni cię zabiją? - Zapytałam prawie płacząc.

- No wiesz tak, ale… - Nie skończył.

- Dlaczego nie chcesz nim być? - Zapytałam.

- Bo wtedy nie mógłbym być z tobą. Kocham cię. - Uśmiechnął się.

- Ja ciebie też. - Powiedziałam i wtuliłam się w niego.

- Nie martw się tym co będzie. Ważne jest to co jest tu i teraz. - Zaczął gładz mnie po włosach. Oderwałam się od niego i popatrzyłam w jego oczy. Po chwili pocałował mnie. Delikatnie. Każdy jego pocałunek był cudowny, ale ten oddawał prawdziwe uczucia. Nie chciałam go przerwać, bo bałam się, że już nigdy mnie tak nie pocałuje.

- Choć. - Powiedział kończąc pocałunek. Wziął mnie za  rękę i poszliśmy w stronę łodzi. Po chwili byliśmy już parę metrów od brzegu. Pomyślałam, czego mamy się cały czas martwić i smucić kiedy możemy to zastąpić śmiechem i zabawą.

- Wiesz mimo wszystko jest to najlepszy wieczór jaki razem spędziliśmy. - Podsumowałam.

- A to dlaczego? - Zapytał ciekawy.

- Bo po raz pierwszy powiedziałeś, że mnie kochasz. - Powiedziałam.

- Wcześniej tego nie wiedziałaś? - Zapytał.

- No wiesz, zawsze milej jest to usłyszeć. I to za ust wiecznego playboya. - Powiedziałam z zadziornym uśmiechem.

- Wiesz, skoro Blaisa trafiło, to mnie też musiało dorwać. - Zaśmiał się.

- Czyli to z nim i Roxi to na poważnie. - Zapytałam.

- Na to wygląda. - Powiedział. W końcu wróciliśmy z naszego rejsu. Moglibyśmy tu tak siedzieć całą noc, ale niestety ja jeszcze nie odrobiłam do końca lekcji, a była już pierwsza w nocy. Niestety musieliśmy się rozstać. Kiedy doszłam do swojego domitorium pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sowa z listem w dziobie, która siedziała na oknie. To pewnie list od ojca. Ucieszyłam się na tą myśl. Obiecał mi, że napisze jeszcze dziś. Otworzyłam.



Droga Hermiono!

Jak mówiłem wcześniej ten list będzie mniej formalny. A tak po za tym chce, żebyś wiedział, że możesz mi zawsze o wszystkim powiedzieć. Więc wracając do tego co chciałem ci przekazać: chodzi o święta. Jak by nie było to zostało tylko trzy tygodnie. Z tego co dowiedziałem się od dyrektora to wiem, że będzie wyjście do Hogsmeade. Pewnie będziesz chciała kupić prezenty i sukienkę na bal. Pierwszy tydzień świąt spędzisz u Grangerów, a drugi u mnie. Co ty na to? Odpisz.

                                                                                                                    Syriusz.
 

Ten list był fajniejszy od ostatniego. Jednak co do świąt mam trochę inny pomysł. Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać:



Tato!

Cieszę się, że informujesz mnie o wyjściu na zakupy. Co do świąt mam trochę inny pomysł. Wigilię spędziłabym u Grangerów, a resztę tygodnia z tobą, a na drugi tydzień wrócę do szkoły, albo będę mieć inne plany,ale to się okaże później. Jak przyjdzie mi jeszcze coś do głowy to napisze.

                                                                                                                Hermiona.


Nie chciałam się rozpisywać. Wysłałam sowę. Jest już późno, a ja jeszcze nie odrobiłam lekcji. Jednak najpierw chcę wziąć długą kąpiel. Poszłam więc do łazienki. Pół godziny w wannie zupełnie mnie zrelaksowało. Ubrałam się w piżamę . Usiadłam przy biurku, zaczęłam pisać. Godzinka wystarczyła, abym uporała się ze wszystkim. Jednym machnięciem różdżki posprzątałam w pokoju i poszłam spać.

***

Wstałam. Była piąta dwadzieścia cztery. Trochę za wcześnie, ale i tak już nie zasnę. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Umyłam włosy szamponem o zapachu róży. Zrobiłam delikatny makijaż. Nałożyłam jasne rurki i obcisły sweterek w kolorze delikatnego różu. Wzięłam szatę i wyszłam na spacer korytarzami. Jako prefekt mam do tego prawo, choć i tak w tym semestrze patrole mają Krukowi i Puchowi. Po świętach czas na Slytherin i Gryffindor. W moim domu prefektem jestem ja i Dracon, a w Gryffindorze Potter i Ruda. Zawsze mamy pełne ręce roboty z bliźniakami Weasley.* W tym roku jakoś cicho siedzą, albo tego nie widzę. To nie możliwe. Jak Fred i George coś wymyślą, nawet coś małego, to cała szkoła o tym wie. Chciałabym znowu pobyć tak przez jeden dzień Gryfonką. Powygłupiałabym się z koleżankami, pogadała z Harrym, ale do Rona to bym się nie odezwała. Teraz na jego miejscu, bałabym się, czy go nie zabije jak tylko go zobaczę. Przeszłam już spory kawałek drogi. Jestem na czwartym piętrze, a moje domitorium jest w lochach. Tutaj jest łazienka prefektów, w której znajduje się jakby mugolska sauna i niewielki basen, ale można popływać. Nagle coś usłyszałam. Plusk wody. Pewnie ktoś jest w łazience. Chciałam sprawdzić kto. Weszłam cichutko do środka. Zobaczyłam płynącego pod wodą blondyna. Zaczęłam iść w głąb pomieszczenia. Stanęłam przy rogu basenu i usiadłam na podwyższeniu. Wtedy wypłynął na powierzchnię:

- Do łóżka cię nie ciągnie. - Powiedziałam.

- Tylko z tobą. -Uśmiechnął się Draco.

- W ogóle spałeś dzisiaj chociaż godzinkę? - Zapytałam.

- Tak. - Powiedział szybko.

- Kiedy? - Zapytałam.

- No po naszej randce wróciłem po pierwszej do domitorium, miałem ochotę się troszkę napić, ale z troszkę zrobiło się dużo. No więc ookoło trzeciej w nocy zasnąłem. Obudziłem się o czwartej, wziąłem eliksir na kaca i przyszedłem popływać. A ty co tutaj robisz? - Zapytał.

- Wiesz, Draco w przeciwieństwie do ciebie w nocy byłam grzeczna. Odrobiłam lekcje i posprzątałam w pokoju i poszłam spać, ale wstałam za wcześnie więc udałam się na spacerek. - Powiedziałam słodko.

- A to ja jestem ten niegrzeczny? - Zapytał łobuzersko.

- Ty zawsze byłeś tym niegrzecznym. - Sprostowałam.

- Pomożesz mi wyjść? - Zapytał wyciągając rękę w moją stronę.

- Nie jestem taka głupia. Ja podam ci rękę, a tym wciągniesz mnie do basenu. O nie!Powiedziałam.

- Nie to nie. - Wyszedł z wody. - Ale pamiętaj, że możesz tego pożałować. - Dodał szepcząc mi do ucha.

- Proszę? - Zapytałam zdziwiona. Wtedy poczułam tylko jak bierze mnie na ręce.

- Nie! Proszę! - Krzyczałam na próżno, bo wtedy Dracon skoczył do wody.

- Mówiłem, że ja zawsze robię to co chcesz. - Powiedział.

- Mówię, że ja szybko się wściekam i obrażam. - Fuknęłam ze złością. Wyszłam z basenu, cała mokra. Pobiegłam w stronę swojego domitorium.Na swojej drodze spotkałam Ginny:

- Hermi, co ci się stało? - Zapytała rozbawiona.

- Niestety nie znasz Draco i jego głupich pomysłów. - Powiedziałam.

- Oberwało mu się za to? - Zapytała jeszcze bardziej rozbawiona.

- Powiedziałam, że się na niego obraziłam, ale on nie bardzo się tym przejął. Zobaczymy co powie, kiedy przez cały dzień nie będę się do niego odzywać. - Powiedziałam.

- Gniewasz się na niego? - Zapytała.

- Teraz już nie, ale chce dać mu nauczkę. - Roześmiałyśmy się. Wtedy zza rogu wyszli Fred i George:

- Witaj zmokła kuro! - Powiedzieli obaj.

- Jesteś już tą zgorzkniałą i wredną Ślizgonką jak wszyscy u nas mówią czy jeszcze nie? - Zapytał chyba Fred.

- Nie i nie mam zamiaru nią być. Ślizgoni to nie takie okropne bestie jak się wam wydaje. Znaczy dla swoich. – Wyjaśniłam.

- Tak. Dlaczego jesteś cała mokra? - Zapytali razem.

- Pomysły Draco. - Powiedziałam uśmiechając się.

- Czyli jednak oni mają poczucie humoru. - Powiedziała Ginny.

- Tak, zależy kogo to bawi. Pozwolicie, że pójdę się przebrać? - Zapytałam.

- Wiesz, tak przyciągasz uwagę. - Powiedziała Ginny. Wtedy tylko przewróciłam oczami i poszłam do domitorium zabierając ze sobą Ginny. Z jej pomocą momentalnie się przebrałam. Poszłyśmy na śniadanie. Gdy byłam już w Wielkiej Sali zaczęłam iść w stronę Roxi. Wtedy usłyszałam za sobą:

- Hermiona, czekaj. - Krzyknął Malfoy. Nie zatrzymałam się. Usiadłam obok Roxi :

- Mogłabyś powiedzieć jemu, że nie mam zamiaru się do niego odzywać. - Poprosiłam Roxellan wskazując palcem na blondyna.

- Słyszałem. Zobaczymy jak długo wytrzymasz. - Powiedział.Chciałam to skomentować, ale powstrzymałam się. Od teraz traktowałam swojego chłopaka jak powietrze. Śniadanie minęło w spokoju, tak jak lekcje. Na obiedzie Draco tracił cierpliwość co do mojego milczenia, ale nie przeprosił. W końcu kiedy była kolacja zmiękł.

- Hermiona, proszę odezwij się, błagam. Będę błagać na kolanach. - Powiedział. Wtedy szepnęłam na ucho Roxi jeden mały komentarz:

- To niech klęka z kwiatami w ręce i błaga. - Powiedziałam.

- Tak, tylko wtedy mu przebaczysz. - Szepnęła z uśmieszkiem na ustach. Nie wiedziałyśmy, że ktoś nas podsłuchuje. Wtedy Draco wyszedł z Wielkiej Sali.

***

- Blaise, i co tam plotły? - Zapytał Draco.

- Że bez kwiatów i kolan i przeprosin nic z tego. - Powiedział wyraźnie rozbawiony Diabeł.

- Stary, tak to jest, że dla ukochanej facet zrobi wszystko. - Powiedział.

- Czyli co? Zrobisz to? - Zapytał.

- Tak i to jeszcze w Malfoyowkim stylu. - Podsumował Smok. - Ucz się od lepszych. - Dodał.

***

Właśnie kończyłam jeść obiad. Wtedy dyrektor wstał od stołu:

- Proszę, aby prefekci naczelni zostali po kolacji. - Powiedział. Pewnie chodzi o patrole. Wtedy do sali weszli Diabeł i Smoku. Nie zwracali by na siebie uwagi, a raczej Dracon by nie zwracał, gdyby nie wielki bukiet czerwonych róż. Już się bałam:

- Rox, patrz. - Powiedziałam.

- Jak myślisz co kombinują? - Zapytała.

- Proszę cię. Wiadome, że podsłuchali naszą rozmowę o błaganiu na kolanach. - Powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Wtedy Zabini usiadł przy stole obok Roxi, a Draco podszedł do mnie:

- Jestem idiotą. Przepraszam. Wiem, nie powinienem. Ale znasz mnie i moje pomysł, więc błagam o przebaczenie. - Powiedział.

- Wiesz, z tego co podsłuchałeś z Diabłem to była też mowa o błaganiu na kolanach. - Powiedziałam uśmiechając się wrednie. Wtedy padł na kolana:

- Błagam na kolanach przed całą szkołą. Weź powiedź, że się nie gniewasz, bo zwariuję. Błagam. - Prosił.

- Szczerze mówiąc, przeszło mi już rano. - Powiedziałam. - Ale powinnam być wściekła za podsłuchiwanie. - Skończyłam ostro.

- To pomysł Blaise. - Powiedział szybko i wskazał na zdezorientowanego Zabiniego.

- Tak, oczywiście, zawsze zwalić na mnie. - Wtrącił Diabeł zapchany jedzeniem. Oglądał nas jak film w kinie.

- Od tego jesteś. - Skomentował Smok.

- Przebaczam. - Powiedziałam w końcu, przerywając to całe przedstawienie. Wstał uradowany i podał mi kwiaty. Wzięłam je w jedną rękę, a drugą przytuliłam Draco:

- Kocham cię, wiesz? - Szepnął.

- Tak wiem. - Powiedziałam. Usiedliśmy do stołu. Po kolacji musieliśmy zostać. Podeszliśmy do dyrektora:

- Dziękuję, że przyszliście. Ja niestety muszę iść, ale profesor McGonagall przekaże wam wszystko. - Powiedział i wyszedł.

- Ciekawe co ma takiego ciekawego do roboty. - szepnął Weasley.

- Witajcie. Od razu dziękuję, Ravenclaw i Hufflepuff za  patrole w tym semestrze. Po feriach  patrole będą mieć Slytherinu i Gryffindor. Mam nadzieję, że się nie pozabijacie. - Powiedziała i uniosła brew.

- Postaramy się. - Powiedziałam.

- Jak wiecie będzie Bal Bożonarodzeniowy. Mam nadzieje,że Dracon i Hermiona z chęcią poprowadzą całą zabawę. - Podała kolejną informację.

- Może być. - Powiedzieliśmy razem.

- I do naszej szkoły przybędzie nowa uczennica. Spokrewniona z jednym z was. - Dodała profesorka.

- Nie, tylko nie to. - Szepnął Draco. Wzniósł oczy do góry. Nie wiedziałam o co mu chodziło.

- O widzę, że to jednak nie pozostało długo tajemnicą. Jak można było wywnioskować z jęków pana Malfoya. - Zaczęła.

- Znając, życie moi rodzice przysyłają tu moją siostrę. - Wtrącił Smok.

- Otóż to. - Powiedziała McGonagall.

- Ty masz siostrę? - Zapytałam.

- Tak, ale taką wredną. - Powiedział złośliwie.
- Musi być miła. - Skwitowałam.

- Możecie iść do domitoriów. - Zakończyła nauczycielka.

- Na pewno nie ma takich głupich pomysłów jak ty. - Powiedziałam. - Tak po za tym gdzie się wcześniej uczyła? - Zapytałam.

- WeFrancji, w Beauxbatons. - Powiedział.

- Ile ma lat? - Zadałam kolejne pytanie.

- Jest w naszym wieku. - Powiedział.

- Bliźniaczka? - Zapytałam.

- Tak, tylko ja jestem ten ładniejszy. - Dodał z szelmowskim uśmiechem.

-Tak, oczywiście Draco wszystko naj. - Powiedziałam zadziornie.

- Choć do Pokoju Wspólnego. - Powiedział blondyn.

- Może być. - Powiedziałam i poszliśmy w stronę lochów.


* Logiczny błąd - z bliźniaków zrobiłam równolatków z głównymi bohaterami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz