- Słonko, zatańcz ze mną. - Wyświergotała.
- Pansy, nie. - Powiedział stanowczo
blondyn.
- Pansy, z kim przyszłaś na
bal? - Zapytałam.
- Z Max’em. - Powiedziała dumnie.
- Tym ślicznym?! - Pisnęła z wrażenia
Jenna. Przed oczami stanął mi obraz wysokiego, chłopaka, który ma
brązowe włosy i piękne, duże oczy o tym samym kolorze.
Pamiętam, że razem ze mną miał przydział do domu.
- Tak! - Pisnęła podekscytowana
Parkinson.
- Możesz go tu zawołać? - Zapytałam.
- Jasne. Zaraz będę. - Powiedziała.
- Co ty kombinujesz? - Zapytał się mój
chłopak.
- Zobaczysz. - Powiedziałam
tajemniczo. Po chwili wróciła do nas ze swoim cudownym partnerem.
- To jest mój chłopak Max. - Przedstawiła
go nam.
- Jestem Hermiona, to Jenna i
Dracon. - Powiedziałam pokazując ręką na moich przyjaciół.
- Wiem, cała szkoła o was plotkuje od
początku roku. - Powiedział.
- Naprawdę? - Zapytała Jenna.
- Tak, oczywiście jak chcecie to możemy
o was poplotkować. - Zażartował.
- Nie, dziękujemy. Mam lepszy
pomysł. Twoja dziewczyna chciała zatańczyć z moim chłopakiem,
więc pozostaje bez partnera. Może mi potowarzyszysz? - Zaproponowałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Oczywiście. - Powiedział z pięknym
akcentem.
- To na parkiet. - Powiedziałam
zadowolona. Kątem oka spojrzałam na Dracona. Nie był zadowolony, że
musi tańczyć z Pansy. Po chwili byliśmy już na parkiecie. Leciała
wolna piosenka:
- Masz świetny akcent. Skąd
jesteś? - Zapytałam.
- Z Włoch. - Mruknął cicho.
- Chyba nie lubisz się tym
chwalić? - Wywnioskowałam z jego cichej wypowiedzi.
- Nie. To widać? - Zapytał zdziwiony.
- Troszeczkę. Jak ci się podoba w
Slytherinie? - Zadałam kolejne pytanie.
- Jest fajnie, ale wiedziałem, że
trafie do tego domu. - Powiedział.
- Nie rozumiem. - Zdziwiłam się.
- Moi rodzice są zwolennikami Czarnego
Pana. To z jego polecenia wyprowadziliśmy się z Włoch. - Powiedział
smutno.
- Przepraszam, nie
wiedziałam. - Powiedziałam zmartwiona.
- Ty masz chyba gorszą sytuację.
Spotykasz się z przyszłym śmierciożercą, a sama jesteś w
Zakonie. - Powiedział.
- Korekta. Nie spotkam tylko
kocham. - Sprostowałam..
-Nie martwi cię to, że kiedyś
będziecie musieli strzelić do siebie nawzajem Avadą? - Zapytał
ponuro.
- Wiem, że to głupia odpowiedź, ale
nie. Przynajmniej nie teraz. Ja po prostu czuję, że to się
niestanie. Znaczy, że my… - Próbowałam wytłumaczyć moje słowa.
- Chyba cię rozumiem. - Uśmiechnął się. Tańczyliśmy jeszcze, krótką chwilę. Muzyka się
skończyła, a my zeszliśmy z parkietu:
- Świetnie tańczysz. - Powiedział na
końcu.
- Dziękuję. Przepraszam, ale muszę
ratować Dracona. - Powiedziałam.
- Co? - Zapytał rozbawiony.
- Powiedzmy, że wcześniej Pansy go
strasznie prześladowała, a dziś nie był zadowolony, że musi z
nią tańczyć - Powiedziałam.
- Aha. - Bąknął zdziwiony. Po chwili
znalazłam w tłumie Parkinson i Dracona, którzy szli w naszą
stronę:
- To co idziemy? - Zapytał mnie
Draco.Tylko kiwnęłam głową na zgodę. Po chwili udaliśmy na
taras. Było tam kilka osób:
- O czym tak gawędziłaś z
Maxem? - Zapytał.
- Jego rodzice są śmierciożercami. - Powiedziałam cicho.
- Znowu to. - Mruknął smutno.
- Dracon! My nie uciekniemy od tego
tematu. To jest jedyna przeszkoda między nami. - Powiedziałam patrząc
w jego piękne niebiesko-szare oczy.
- Wiem, ale czego zawsze gdy jesteśmy
razem musimy o tym rozmawiać? - Zapytał.
- Nigdy nie ustaliliśmy co i
jak. Domyślasz się jak będzie wyglądać nasza przyszłość? - Kiwnął tylko głową. - To opowiedz mi. - Poprosiłam.
- Co jeśli kiedyś będziemy musieli
się zabić? - Zapytał smutno.
- Posłuchaj mnie. W głębi serca
czuję, że nigdy nie będziemy musieli siebie zabić. Nie
nawzajem. - Powiedziałam trzymając jego ręce w swoich.
- Naprawdę? - Zapytał z nadzieją w
oczach.
- Tak. Obiecuję. - Powiedziałam cicho.
- Kocham cię. - Powiedział i delikatnie
mnie pocałował.
- Ja ciebie bardziej. - Uśmiechnęłam się.
- Idziemy do domitorium? - Zapytał i
puścił mi oczko.
- Twojego czy mojego? - Zapytałam z
rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
- Gdzie tylko chcesz. - Powiedział. Weszliśmy do sali co chwilę się śmiejąc.
Powiedziałam tylko Harremu, że wychodzimy i jako prefekci to on i
Ginny przejmuje pałeczkę prowadzących bal. Wyszliśmy na korytarz:
- Wiesz, że bardzo ciebie
kocham? - Zapytałam chytrze.
- Wiem. - Powiedział uśmiechnięty.
- A wiesz, że bardzo bolą mnie
nogi? - Zapytałam udając padniętą.
- Dla ciebie wszystko. - Powiedział i
wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy. Zauważyłam, że
jestem w domitorium Dracona:
- Cześć kotku. - Szepnął mi ciepłym
głosem. Jego oddech musnął moją szyję aż zadrżałam:
- Cześć. - Powiedziałam i przewróciłam
się na drugi bok tak abym mogła zobaczyć jego twarz. Pocałowałam
go wo policzek:
- Jak się spało? - Zapytał.
- Dobrze, a kiedy zasnęłam? - Przetarłam zaspane oczy.
- Na schodach między lochami, a
parterem. - Zaśmiał się.
- Dobrze wiedzieć. Co dzisiaj
robimy? - Zapytałam.
- Jest dopiero parę minut po
siódmej, więc możemy jeszcze poleżeć. O dziewiątej jest
śniadanie, a później trzeba się spakować. - Powiedział.
- Wieczorem wyjazd? - Zapytałam.
- Tak. Jak ja bez ciebie wytrzymam ten
tydzień? - Westchnął.
- Nie wiem. Święta spędzasz z
rodziną? - Zaczął się bawić moimi włosami.
- Tak, w Malfoy Manor. A ty? - Zapytał.
- Wigilię u Grangerów, a resztę
tygodnia z Syriuszem. - Szepnęłam ziewając.
- A drugi ze mną. - Powiedział
zadowolony.
- Tak. - Odpowiedziałam i pocałowałam
go.
- Wstajemy? - Zapytał zabierając się
powoli z łóżka.
- Nie. - Bąknęłam i załapałam go
za przed ramię. Pocałował mnie. Najpierw delikatnie, później
coraz bardziej namiętnie. Niewielka bariera dzieliła nas od
brutalności. Dla mnie czas zatrzymał się w miejscu albo
przyśpieszył. Po chwili niechętnie się
od siebie odsunęliśmy:
- Teraz możemy już
wstawać. - Powiedziałam , na co on tylko się zaśmiał.
- Zajmuję pierwszy łazienkę! - Krzyknął
złośliwie.
- Okej, ale ja nie mam w co się
ubrać. - Zauważyłam, że jestem w jego sypialni.
- Tak właściwie to tylko
połowicznie. - Odpowiedział. Patrzyłam zdziwiona na niego. - Kiedyś zostawiłaś u mnie
spodnie. - Powiedział i zaczął grzebać w szufladzie.
- A góra? - Zapytałam.
- Wiesz, że niesamowicie seksownie
wyglądasz w moich koszulach? - Mruknął.
- Draco. I ja niby mam wyjść w twojej
koszuli? - Zapytałam.
- Tak. - Powiedział i się uśmiechnął. Nie
miałam innego wyboru. Pół godziny później byłam gotowa tak jak
on.
- Idziemy na śniadanie? - Zapytał.
- Najpierw pójdę zmienić
bluzkę. - Powiedziałam.
- Pamiętasz moje jedno zdanie, które
powiedziałem jakieś czterdzieści minut temu? - Uniósł brew.
- Które? - Mruknęłam zadziornie.
- To, że seksownie się prezentujesz… - Zaczął.
- Żartujesz? Ja niby mam tak iść do
Wielkiej Sali? - Zapytałam zdezorientowana.
- Tak. - Powiedział i skradł mi
krótkiego całusa.
- Nic z tego. - Powiedziałam zdecydowana.
- Masz krótką pamięć. Zawsze
wychodzi na moje. - Wziął mnie na ręce.
- Draco puść!- zaczęłam się
opierać. Nie odezwał się. Wyszedł na korytarz. Kierował się w
stronę Wielkiej Sali:
- Pójdę sama. - Mruknęłam. Postawił
mnie na ziemi. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na swoich miejscach:
- Cześć złotko! Ładna
koszula. - Krzyknął Blaise gdy tylko stanął w drzwiach.
- Cześć. - Bąknęłam.
- Seksownie. - Wręcz zamruczał.
- Mówiłem. - Dogryzł mi Dracon.
- Faceci. - Odparłam i wzniosłam oczy do nieba. Resztę śniadania
zjadłam w spokoju. Później udałam się do swojej sypialni, aby
zacząć się pakować. Po godzinie byłam gotowa. Postanowiłam
zajrzeć do Dracona:
- Puk, puk. - Powiedziałam otwierając
drzwi.
- Spakowana? - Zapytał. Kiwnęłam
głową.
- Pójdziemy na spacer? - Zaproponowałam
wyciągając rękę. Wyszliśmy na korytarz:
- Za ile wyjeżdżamy?- Zapytał.
- Za dwie godziny. - Szepnęłam.
- Jak ja będę za tobą
tęsknić. - Powiedział smutno.
- Wiem, ja za tobą też, ale to tylko
tydzień. - Chciałam go pocieszyć jak i samą siebie.
- Aby tylko szybko zleciał. - Uśmiechnął
się i dał mi słodkiego całusa. Zza rogu wyszedł właśnie mój
ojciec:
- Hej. - Powiedział wesoło.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Dzień dobry panu. - Przywitał się
Dracon.
- Cześć Draconie. - Powiedział Syriusz.
- Mamy zebranie. - Powiedział
szybko. Pewnie Zakon coś znowu wymyślił.
- Muszę iść? - Mruknęłam
niechętnie. Popatrzyłam na niego błagalnie, aby następnie zerknąć
na mojego ukochanego:
- Nie musisz. - Powiedział widząc moją
reakcję. - Ale musisz się wszystkiego dowiedzieć od Harrego. - Szepnął
mi na ucho.
- Dobrze. Dziękuję. - Powiedziałam i
pomachałam mu na pożegnanie. Wzięłam Dracona pod ramię i
kontynuowaliśmy nasz spacer w ciszy. Niestety nadeszła godzina
odjazdu. Z jednej trony cieszyłam się, że zobaczę Grangerów, a z
drugiej już tęskniłam za Draco. Kiedy mieliśmy wybrać przedział
w pociągu, postanowiłam dowiedzieć się co było na zebraniu
Zakonu:
- Kotku, ja pójdę na chwilkę do
Harrego. - Szepnęłam.
- Wracaj szybko. - Powiedział i pocałował
mnie w policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz