Dziś dwudziesty pierwszy grudnia. Dzień balu
bożonarodzeniowego. W moim domitorium leżała na łóżku
przygotowana sukienka. Była czternasta. Bal miał się zacząć o
szesnastej. Dla roczników pierwszych, drugich i trzecich miał trwać
do dwudziestej drugiej, a reszty szkoły do rana. Prefekci mieli
nadzorować wystrój sali. Umówiłam się z Jenną, Ginny i Roxi, że
u mnie w pokoju przygotujemy się na bal. Wstałam wcześniej i
umyłam włosy oraz wzięłam kąpiel. Ubrałam stary dres i
związałam niedbale włosy. Musiałam zajrzeć do Wielkiej Sali. W
pokoju wspólnym nie było wiele osób. Pewnie większość dziewczyn
siedziało w domitoriach i się stroiło. Zaczęłam iść schodami w
górę aż wyszłam z lochów na parter. Kierowałam się w stronę
wielkich drzwi. Kiedy stanęłam w progu widziałam pięknie
udekorowaną salę. Na środku wisiał wielki żyrandol niczym z
średniowiecznego zamku. Ale czy Hogwart takim nie był? Pod ścianami
stały stoły z porcelanową zastawą. Po chwili ktoś wyczarował
smakołyki. Profesor McGonagall. Po prawej stronie drzwi stała mała
scena dla zespołu. Poprawiano już ostatnie szczegóły. Podeszłam
do pani profesor:
- Przepraszam, ale czy będę do czegoś
potrzebna? - Zapytałam.
- Chyba nie. - Odpowiedziała spokojnie
nauczycielka.
- W takim razie idę się
szykować. - Powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Pobiegłam do
swojego domitorium, pod którym czekała Jenna, Roxi i Ginny:
- Wchodźcie. - Powiedziałam.
- Dobra to czas na makijaż. - Powiedziała
od razu Ginny. Malowałyśmy się nawzajem. Ginny miała oczy
pociągnięte czarną kredką, beżowym cieniem i tuszem do
rzęs. Użyła podkładu, a na usta nałożyła różany błyszczyk.
Roxi miała ten sam makijaż z tą różnicą, że cień do powiek
był zielony. Jenna użyła bezbarwnego błyszczyka, niebieskiej
kredki, tuszu, pudru i błękitnych cieni. Ja użyłam
pudru,czerwonej szminki, tuszu do rzęs, czarnej kredki i cienia.
Później zaczęłyśmy robić fryzury. Jenna pofalowała je mocno co w rezultacie dało bardzo piękne loki, które rozpuściła
na plecy. Ginny zrobiła sobie coś a’la koczka, ale bardzo ładnie
wyglądała. Kilka pasem włosów uciekało jej z upięcia, co
wyglądało wspaniale. Roxi spięła włosy srebrną spinką, a
końcówki podkręciła. Ja natomiast swoje wyprostowałam i
rozpuściłam. Proste są dwa razy dłuższe. Nałożyłyśmy
sukienki. Roxi swoją ciemno-zieloną do ziemi z jednym
ramiączkiem na ukos. Do tego nałożyła czarne szpilki, bolerko i
kolczyki. Każda z nas miała pomalowane paznokcie pod kolor sukni.
Ginny miała krótką,za kolano beżową sukienkę bez ramiączek.
Miała jedynie pasek w tali. Nałożyła szpilki i biżuterię
(kolczyki, bransoletka i naszyjnik) w tym samym kolorze. Jenna
nałożyła swoją niebieską suknię do ziemi na grubych ramiączkach
i granatowe buty na wysokim obcasie. Ja ubrałam swoją czerwoną
suknię z czarną kokardką w pasie. U góry, na dekoldzie była
marszczona i wiązana na szyi. Nałożyłam czarne szpilki i czarne,
krótkie rękawiczki z koronki. Poprawiłyśmy ostatnie elementy
stroju. Błyszczyk, odbicie w lustrze, i gotowe.Wzięłyśmy swoje
torebki. Ja i Roxi czarne, Jenna granatową, a Ginny beżową.
Wyszłyśmy z domitorium. W pokoju wspólnym było sporo osób. Wiele
z nich skierowało się w nasz stronę. Wyglądałyśmy pięknie:
- Idziemy? - Zapytała Roxi.
- Idziemy. - Potwierdziłam. Wyszłyśmy z pokoju wspólnego Slytherinu i udałyśmy się do Wielkiej Sali:
- Idźcie do środka. Ja z Ginny musimy
wejść parami jako prefekci. - Wyjaśniłam Jennie i Roxi.
- To idę. - Powiedziała. Zauważyłam Draco idącego w moją
stronę. Wyglądał bosko w garniturze i białej koszuli:
- Cześć słońce. Wyglądasz
ślicznie. - Powiedział i dał mi krótkiego całusa.
- Ty też. - Odpowiedziałam.
- Wow! Ginny ty też wyglądasz
wspaniale.- Prawił komplementy Draco.
-Dziękuję. - Powiedziała słodko
Ginny. Wtedy przyszedł Harry. Szepnął coś Ginny na uch i podeszli
do drzwi. Pierwsze dwie pary stanowili Krukoni. Dwie następne
Puchoni. Za nimi ustawili się Harry i Ginny, a my na końcu. Z
każdego domu jest po dwóch prefektów, ale w Gryffindorze i
Slytherinie prefekci się sparowali. Muzyka zaczęła grać. Szkolna
orkiestra. Zaczęliśmy wchodzić. Wszystkie pary udały się przed
scenę, ale my weszliśmy na nią:
- Witamy wszystkich uczniów na Balu
Bożonarodzeniowym. - Powiedziałam.
- Mamy nadzieję, że wszyscy będą się
dobrze bawić i pełni wrażeń wrócą do rodzin na święta. - Dodał
Draco, czytając wcześniej przygotowany tekst.
- Święta to ważny czas dla
rodzin. Czas bliskość i miłości. - Zaczęłam.
- W ciągu tych kilku dni będziemy się
cieszyć bliskością rodziny. - Dodał Draco.
- Chcemy, abyście tą bliskość
nieczuli tylko w rodzinie, ale także tutaj. W szkole. - Powiedziałam.
- W naszym Hogwarcie. Wśród
przyjaciół. - Czytał blondyn.
- Dlatego zapraszamy do
zabawy. - Powiedzieliśmy wspólnie.
- Teraz już mniej oficjalnie mamy
zamiar otworzyć tańce. - Powiedziałam chowając tekst.
- Tylko, dlatego, że profesor
McGonagall nam kazała. - Wtrącił Draco. Uczniowie zaczęli się
śmiać. Uderzyłam go lekko w ramie i przyciągnęłam do siebie
mikrofon:
- Przepraszam, jeszcze nad nim pracuję. - Powiedziałam. Zgromadzeni znowu wybuchli śmiechem.
- Tak, czy inaczej zapraszam prefektów
do tańca. - Powiedział i wyciągnął rękę w moją
stronę. Zaczęliśmy schodzić ze sceny, ale on musiał się wrócić:
- Nie słuchajcie jej. Wcale nade mną
nie pracuje. Tylko żartowała. - Powiedział do mikrofonu. I znowu
śmiech. Tylko pokiwałam głową. Stanęliśmy na środku
parkietu. Muzyka zaczęła grać.
Stanęliśmy na przeciwko siebie.
Ukłoniliśmy się i przygotowaliśmy do tańca.
Wyciągnęliśmy prawą rękę i obeszliśmy w koło, później w
drugą stronę z lewą ręką. Teraz wyciągnęliśmy naprzeciwko
siebie obie ręce i obeszliśmy w koło. Następnie zaczął się
prawdziwy taniec. Patrzyłam cały czas w oczy Draco. Chciałam go
pocałować, ale nie mogłam. Nie teraz. W końcu stanęliśmy w
miejscu i ukłoniliśmy się. Pierwsze co zrobiłam to zeszłam na
bok i pocałowałam Draco. Oddał pocałunek z taką pasją jak na
naszej ostatniej randce. Całował mnie całą swoją miłością.
Kilka osób przyglądało się temu, ale nie interesowało mnie to.
Był tylko Dracon. Piękny blondyn, który patrzył teraz na mnie
swoimi cudownymi niebieskim oczami, przenikliwym spojrzeniem
wypełnionym miłością. Usiedliśmy do stołu obok Jen:
- A ty siostra nie tańczysz? - Zapytał
Dracon.
- A ty się nie liżesz? - Zapytała
złośliwie.
- Już nie. - Powiedział. Wtedy
zauważyłam błyszczącą, srebrną suknię i natapirowane włosy:
- O nie! - Powiedzieliśmy razem z Draco
zauważając, że ta tandetna „choinka świąteczna” idzie w
naszą stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz