środa, 30 stycznia 2013

Rozdział VIII


Dziś dwudziesty pierwszy grudnia. Dzień balu bożonarodzeniowego. W moim domitorium leżała na łóżku przygotowana sukienka. Była czternasta. Bal miał się zacząć o szesnastej. Dla roczników pierwszych, drugich i trzecich miał trwać do dwudziestej drugiej, a reszty szkoły do rana. Prefekci mieli nadzorować wystrój sali. Umówiłam się z Jenną, Ginny i Roxi, że u mnie w pokoju przygotujemy się na bal. Wstałam wcześniej i umyłam włosy oraz wzięłam kąpiel. Ubrałam stary dres i związałam niedbale włosy. Musiałam zajrzeć do Wielkiej Sali. W pokoju wspólnym nie było wiele osób. Pewnie większość dziewczyn siedziało w domitoriach i się stroiło. Zaczęłam iść schodami w górę aż wyszłam z lochów na parter. Kierowałam się w stronę wielkich drzwi. Kiedy stanęłam w progu widziałam pięknie udekorowaną salę. Na środku wisiał wielki żyrandol niczym z średniowiecznego zamku. Ale czy Hogwart takim nie był? Pod ścianami stały stoły z porcelanową zastawą. Po chwili ktoś wyczarował smakołyki. Profesor McGonagall. Po prawej stronie drzwi stała mała scena dla zespołu. Poprawiano już ostatnie szczegóły. Podeszłam do pani profesor:
- Przepraszam, ale czy będę do czegoś potrzebna? - Zapytałam.
- Chyba nie. - Odpowiedziała spokojnie nauczycielka.
- W takim razie idę się szykować. - Powiedziałam i zaczęłam odchodzić. Pobiegłam do swojego domitorium, pod którym czekała Jenna, Roxi i Ginny:
- Wchodźcie. - Powiedziałam.
- Dobra to czas na makijaż. - Powiedziała od razu Ginny. Malowałyśmy się nawzajem. Ginny miała oczy pociągnięte czarną kredką, beżowym cieniem i tuszem do rzęs. Użyła podkładu, a na usta nałożyła różany błyszczyk. Roxi miała ten sam makijaż z tą różnicą, że cień do powiek był zielony. Jenna użyła bezbarwnego błyszczyka, niebieskiej kredki, tuszu, pudru i błękitnych cieni. Ja użyłam pudru,czerwonej szminki, tuszu do rzęs, czarnej kredki i cienia. Później zaczęłyśmy robić fryzury. Jenna pofalowała je mocno co w rezultacie dało bardzo piękne loki, które rozpuściła na plecy. Ginny zrobiła sobie coś a’la koczka, ale bardzo ładnie wyglądała. Kilka pasem włosów uciekało jej z upięcia, co wyglądało wspaniale. Roxi spięła włosy srebrną spinką, a końcówki podkręciła. Ja natomiast swoje wyprostowałam i rozpuściłam. Proste są dwa razy dłuższe. Nałożyłyśmy sukienki. Roxi swoją ciemno-zieloną  do ziemi z jednym ramiączkiem na ukos. Do tego nałożyła czarne szpilki, bolerko i kolczyki. Każda z nas miała pomalowane paznokcie pod kolor sukni. Ginny miała krótką,za kolano beżową sukienkę bez ramiączek. Miała jedynie pasek w tali. Nałożyła szpilki i biżuterię (kolczyki, bransoletka i naszyjnik) w tym samym kolorze. Jenna nałożyła swoją niebieską suknię do ziemi na grubych ramiączkach i granatowe buty na wysokim obcasie. Ja ubrałam swoją czerwoną suknię z czarną kokardką w pasie. U góry, na dekoldzie była marszczona i wiązana na szyi. Nałożyłam czarne szpilki i czarne, krótkie rękawiczki z koronki. Poprawiłyśmy ostatnie elementy stroju. Błyszczyk, odbicie w lustrze, i gotowe.Wzięłyśmy swoje torebki. Ja i Roxi czarne, Jenna granatową, a Ginny beżową. Wyszłyśmy z domitorium. W pokoju wspólnym było sporo osób. Wiele z nich skierowało się w nasz stronę. Wyglądałyśmy pięknie:
- Idziemy? - Zapytała Roxi.
- Idziemy. - Potwierdziłam. Wyszłyśmy z pokoju wspólnego Slytherinu i udałyśmy się do Wielkiej Sali:
- Idźcie do środka. Ja z Ginny musimy wejść parami jako prefekci. - Wyjaśniłam Jennie i Roxi.
- To idę. - Powiedziała. Zauważyłam Draco idącego w moją stronę. Wyglądał bosko w garniturze i białej koszuli:
- Cześć słońce. Wyglądasz ślicznie. - Powiedział i dał mi krótkiego całusa.
- Ty też. - Odpowiedziałam.
- Wow! Ginny ty też wyglądasz wspaniale.- Prawił komplementy Draco.
-Dziękuję. - Powiedziała słodko Ginny. Wtedy przyszedł Harry. Szepnął coś Ginny na uch i podeszli do drzwi. Pierwsze dwie pary stanowili Krukoni. Dwie następne Puchoni. Za nimi ustawili się Harry i Ginny, a my na końcu. Z każdego domu jest po dwóch prefektów, ale w Gryffindorze i Slytherinie prefekci się sparowali. Muzyka zaczęła grać. Szkolna orkiestra. Zaczęliśmy wchodzić. Wszystkie pary udały się przed scenę, ale my weszliśmy na nią:
- Witamy wszystkich uczniów na Balu Bożonarodzeniowym. - Powiedziałam.
- Mamy nadzieję, że wszyscy będą się dobrze bawić i pełni wrażeń wrócą do rodzin na święta. - Dodał Draco, czytając wcześniej przygotowany tekst.
- Święta to ważny czas dla rodzin. Czas bliskość i miłości. - Zaczęłam.
- W ciągu tych kilku dni będziemy się cieszyć bliskością rodziny. - Dodał Draco.
- Chcemy, abyście tą bliskość nieczuli tylko w rodzinie, ale także tutaj. W szkole. - Powiedziałam.
- W naszym Hogwarcie. Wśród przyjaciół. - Czytał blondyn.
- Dlatego zapraszamy do zabawy. - Powiedzieliśmy wspólnie.
- Teraz już mniej oficjalnie mamy zamiar otworzyć tańce. - Powiedziałam chowając tekst.
- Tylko, dlatego, że profesor McGonagall nam kazała. - Wtrącił Draco. Uczniowie zaczęli się śmiać. Uderzyłam go lekko w ramie i przyciągnęłam do siebie mikrofon:
- Przepraszam, jeszcze nad nim pracuję. - Powiedziałam. Zgromadzeni znowu wybuchli śmiechem.
- Tak, czy inaczej zapraszam prefektów do tańca. - Powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę. Zaczęliśmy schodzić ze sceny, ale on musiał się wrócić:
- Nie słuchajcie jej. Wcale nade mną nie pracuje. Tylko żartowała. - Powiedział do mikrofonu. I znowu śmiech. Tylko pokiwałam głową. Stanęliśmy na środku parkietu. Muzyka zaczęła grać.
Stanęliśmy na przeciwko siebie. Ukłoniliśmy się i przygotowaliśmy do tańca. Wyciągnęliśmy prawą rękę i obeszliśmy w koło, później w drugą stronę z lewą ręką. Teraz wyciągnęliśmy naprzeciwko siebie obie ręce i obeszliśmy w koło. Następnie zaczął się prawdziwy taniec. Patrzyłam cały czas w oczy Draco. Chciałam go pocałować, ale nie mogłam. Nie teraz. W końcu stanęliśmy w miejscu i ukłoniliśmy się. Pierwsze co zrobiłam to zeszłam na bok i pocałowałam Draco. Oddał pocałunek z taką pasją jak na naszej ostatniej randce. Całował mnie całą swoją miłością. Kilka osób przyglądało się temu, ale nie interesowało mnie to. Był tylko Dracon. Piękny blondyn, który patrzył teraz na mnie swoimi cudownymi niebieskim oczami, przenikliwym spojrzeniem wypełnionym miłością. Usiedliśmy do stołu obok Jen:
- A ty siostra nie tańczysz? - Zapytał Dracon.
- A ty się nie liżesz? - Zapytała złośliwie.
- Już nie. - Powiedział. Wtedy zauważyłam błyszczącą, srebrną suknię i natapirowane włosy:
- O nie! - Powiedzieliśmy razem z Draco zauważając, że ta tandetna „choinka świąteczna” idzie w naszą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz